[RELACJA] Na szlaku z Audi Sport – dzień 4

W 4 dni przejechałem blisko 3500 kilometrów. Pozwoliło mi to na dobre zapoznanie się z ofertą produktową Audi Sport i dowiedzenie się nieco więcej, dlaczego powstał ten dział oraz co wyróżnia model R8 od innych. Ostatni dzień podróży nie był jednak jedynie szybkim dostaniem się do miejsca zamieszkania.

Każda historia ma swój początek i koniec. Tak też było w przypadku wyjazdu z Audi. Okazał się on nad wyraz intensywny. Nie mówię tylko o niezliczonych kilometrach przejechanych samochodami z serii RS czy jeżdżenie po torze Audi R8. Te cztery dni dały mi możliwość zapoznania się historią i filozofią Audi Sport.

Nie ma co ukrywać, że są to wyjątkowe samochody, które stanowią połączenie precyzji, innowacyjności, sportu oraz ogłady. W odróżnieniu od swojej konkurencji autami ze znaczkiem „RS” można jeździć na co dzień, bez jakichkolwiek złych odczuć podczas jazdy.

Te cztery dni pokazały mi również, że samochody posiadające co najmniej 400-koni mechanicznych mogą być oszczędne. W końcu czy ktoś z Was mógłby przypuszczać, że w trasie zużycie paliwa wyniesie około 10 litrów i to niekoniecznie jadąc z najmniejszymi prędkościami (niektóre odcinki niemieckich autostrad nie mają ograniczeń).

Audi Sport swoją filozofią oraz produktami w pewnym stopniu przemówiła do mnie. W końcu żyjemy w czasach, gdzie zakup pojazdu, a raczej jego wynajem cały czas nie należy do najtańszych. Niekiedy po prostu nie stać nas na tak duże wydatki. Jednak ci którzy mogą sobie na to pozwolić nie muszą mieć problemu związanego z koniecznością posiadania co najmniej dwóch aut. Jednego na co dzień, a drugiego do weekendowej zabawy. Audi w niemalże idealny sposób połączyło te tak bardzo skrajne światy. I wiecie co? Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że podeszli do tematu profesjonalnie. Nie powinienem skłamać założeniem, że jak do oferty trafi więcej modeli spod znaku „RS”, to sprzedaż poszybuje w górę.

Na koniec najlepsze

Zapomniałem dodać, że moja przygoda z Audi Sport zakończyła się w wyjątkowy sposób. Otóż ostatniego dnia podróży moim kompanem było RS3 Limusine, w kolorze jasno czerwonym, wpadającym w pomarańcz. Już od pierwszego spojrzenia na ten samochód, przypisałem do niego pseudonim „marchewka”. Bardzo rzadko przywiązuje się do aut, z którymi wiem, że niedługo będę musiał się rozstać. W tym przypadku wpadłem jak przysłowiowa śliwka w kompot. Już sam wygląd kupił moje serce. Jednak całkowicie przepadłem w momencie pierwszego odpalenia. Wtedy zrozumiałem, że jest to pojazd idealnie pasujący do mnie.

Tak też się czułem jadąc nim ponad 900 km trasę. 400-konny silnik wykorzystywany również w RS3 Sportback oraz TT RS, został dopracowany pod wieloma względami. Jednym z nich jest choćby dźwięk, który swoją barwą nawiązuje do legendarnego Audi Quattro. Poza tym jest to auto ergonomiczne i posiada zgrabną linię, jak na sedana segmentu C.

Dzięki temu, że RS3 Limusine jest nieco dłuższe od odmiany Sportback, to lepiej rozłożona została masa pojazdu. To bezpośrednio wpłynęło na prowadzenie się auta oraz jego stabilność na drodze. Choć może to zdziwić to właśnie w tym samochodem jeździ się lepiej niż RS3 Sportback oraz RS5 Coupe. Przede wszystkim auto nie podskakuje przy włączonym trybie Dynamic, lepiej wybiera też nierówności.

„Marchewka” była idealnym dopełnieniem tego wyjazdu. Sprawiła, że zapragnąłem mieć w garażu właśnie ten samochód. Kto wie może jak Wy się nim przejedziecie to będziecie mieli tak samo. Według mnie po RS6 Avant, jest to najbardziej udana konstrukcja, która osiąga pierwszą setkę w 4 sekundy i to na wilgotnej nawierzchni!

CZYTAJ RELACJĘ „NA SZLAKU Z AUDI SPORT” dzień po dniu >>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *