[W MAGAZYNIE] Sri Lanka, olśniewający kraj – felieton Tomasza Gorazdowskiego

Zastanawiałem się, czy Sri Lanka to dobre miejsce dla wszystkich, nawet dla tych, którzy z podróżowaniem nie są jeszcze za pan brat. Miałem co do tego wątpliwości, bo jest za blisko Indii. Te kraje dzieli tylko 18 mil zielono-niebieskiej wody, więc wpływ Indii musi być ogromny – to muszą być małe Indie, a jak wiadomo, Indie nie są dla wszystkich.

Okazało się jednak, że podobieństw było mniej, niż się spodziewałem, a to zapewne plus dla zwiedzających – mniej śmieci, mniejszy pośpiech, mniej robaków, a w zasadzie wcale, bo mniejsza bieda. Za to są również przesympatyczni ludzie, olśniewająca przyroda, piękne widoki i historia licząca 2500 lat, która ostatnio trochę „zwolniła”. Trwająca 26 lat wojna domowa na Sri Lance zakończyła się dopiero w 2009 r. i wówczas turystyka na wyspie zaczęła się odradzać, choć ciągle zdarzają się tu lokalne niepokoje. Ostatnio, w marcu, w okolicach Kandy, jednego z najważniejszych miast tego kraju, wprowadzono kilkudniowy stan wyjątkowy, sprowadzono wojsko, zablokowano portale społecznościowe. Dużo szkód wyrządziło też tsunami w 2004 r. Ale to wszystko już przeszłość, bolesna, ale przeszłość. Teraz turystyczna Sri Lanka rozkwita.

Łatwo kupić tanie bilety lotnicze na Sri Lankę. Świetnie lata się tam z krótkimi przesiadkami w Doha czy Dubaju. Można zapolować na supertani bilet czarterowy, bo sporo biur podróży organizuje wycieczki z Polski. To jedna z opcji. Zapłacić, polecieć i… spędzić dwa tygodnie w hotelu zdominowanym w całości na przykład przez Rosjan. Jednak można też trafić świetnie, w kameralne, piękne miejsce. Co ryzykujemy i jakie są plusy – o tym kiedy indziej.

Turyści z reguły wybierają zachodnią część wyspy, bo jest lepiej zagospodarowana i do pokonania jest znacznie mniejszy dystans z międzynarodowego lotniska w Kolombo. Podróżuje się tu się dość wolno – to znaczy człowiek przemieszcza się powoli, bo jeździ się na Sri Lance szybko, zdecydowanie za szybko. Świetny jest pociąg, ale jedzie wolno. Trzydzieści kilometrów na godzinę to górna granica dla zabytkowych w większości składów, ale za to widoki są piękne, można posiedzieć w otwartych drzwiach i pooglądać świat z bliska. Tuk-tukiem jest szybciej, ale mniej wygodnie. Autobusem wiele wygodniej nie będzie, za to po pierwszych zakrętach zaczniecie liczyć, ile razy otarliście się o śmierć.

Skoro jeździ się słabo, o jedzeniu nic nie wspominam, a do tego jest gorąco, to komu i dlaczego polecam tę wyspę? Przede wszystkim tym, dla których ważna jest przyroda i brak tłumów – znajdą tu dżunglę, zielone wzgórza, miejscowe owoce, będą mogli przyjrzeć się ptakom, poobserwować lamparty czy słonie.

Miłośnicy zwiedzania miast i zabytków mogą być rozczarowani, szczególnie jeśli porównamy to miejsce z Indiami, Kambodżą czy Myanmarem.

Baza hotelowa, szczególnie na zachodzie, jest bardzo rozbudowana i każdy znajdzie tu coś dla siebie – od 5-gwiazdkowych hoteli po hostele na plaży za psi pieniądz. Warunki w obu przypadkach oczywiście się różnią, ale coś za coś. Nie ma natomiast rozbudowanej infrastruktury rozrywkowej, jak w Malezji czy Tajlandii. Z reguły nawet w najbardziej turystycznych miejscach wieczorem nie ma gdzie pójść się pobawić…

Ci, którzy chcą mieć komplety spokój, mogą udać się na północ. Ten fragment kraju został dla turystów otwarty najpóźniej. Tamilskie Tygrysy długo starały się, żeby nie było tam spokojnie. Teraz jest, ale turystyczny biznes jeszcze tam nie dotarł. Puste plaże tylko dla Was? Jedźcie na północ. Jednak puste plaże można znaleźć też na wschodzie i południu, a infrastruktura tam jest lepsza i są parki narodowe. Sri Lanka ma po prostu za długą linię brzegową, a tym samym za dużo plaż, aby je wszystkie zapełnić.

Najpopularniejsza trasa turystyczna, która oferuje chyba najwięcej widoków, to pętla w dół od Kolombo wzdłuż świetnych plaż, a potem przez górzystą część, przez Kandy powrót do Kolombo; albo w drugą stronę. Krótka trasa, taka na 2-3 tygodnie?

Polecam przystanek w Kolombo, żeby zobaczyć, żeby się oswoić z ruchem, ze zgiełkiem, pójść do baru, obejrzeć kolonialne pozostałości miasta. Warto zobaczyć Muzeum Narodowe, po cichu, nie przeszkadzając nietoperzom, przejść się przez Park Viharamahadevi, zajrzeć na Pettah Market.

Kandy, największe w środku kraju miasto, to świetny punkt wypadowy. Miasto wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO, z najświętszą buddyjską świątynią w kraju – Tooth Temple, w której podobno przechowywany jest ząb Buddy.

Tomasz Gorazdowski

Artykuł pierwotnie ukazał się w magazynie Menadżer Floty: Forum Biznesowe, nr 4/2018.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *