[W MAGAZYNIE] Przejazdem w Katarze – felieton Tomasza Gorazdowskiego

Wystarczy 5 godzin w samolocie i znajdujemy się w zupełnie innym świecie. Naprawdę innym. Najbogatszym kraju świata – w Katarze. Z bezpośredniego połączenia między Polską a tym krajem powinni najbardziej cieszyć się podróżnicy i kibice sportowi.

Ci pierwsi, bo siatka połączeń Qatar Airways jest ogromna, a szczególnie na wschód, do Azji. Ci drudzy, bo liczba ważnych sportowych wydarzeń organizowanych w Katarze rośnie, a swój szczyt osiągnie już za rok, kiedy to właśnie w tym kraju odbędą się piłkarskie mistrzostwa świata.

Oczywiście na wstępie trzeba zaznaczyć, że w porównaniu do sąsiednich Emiratów Arabskich Katar jeszcze przez jakiś czas będzie wyglądał jak ubogi krewny. Nie ma co porównywać Dohy i Dubaju. Porównanie na pewno nie wypadnie korzystnie dla Dohy, co nie znaczy jednak, że nie warto tego miasta zobaczyć. A czasami, podczas podróży, okazja może przytrafić się sama. W niektórych przypadkach Qatar Airways oferują podróżnym, zmuszonym do przedłużonego pobytu tranzytowego w Doha, darmowe zakwaterowanie, wizy wjazdowe i posiłki. Warto to sprawdzić na stronach przewoźnika, ale można zaryzykować stwierdzenie, że nie zawsze najszybsza podroż z przesiadką w Doha ma sens. A nawet jeżeli zatrzymamy się tam krócej, dzięki uprzejmości katarskiej organizacji podróżniczej możemy zarezerwować darmową wycieczkę po mieście. Załatwia się to na stoisku Doha Citi Tour na lotnisku międzynarodowym, obok wielkiego misia.

Oglądanie Dohy nie jest łatwe, ale z miesiąca na miesiąc robi się coraz łatwiejsze, a to z powodu metra, którego nowe linie oddawane są co chwila do użytku. Miesiąc temu w mieście uruchomiono drugą linię złożoną z 11 stacji. Pierwsza, czerwona, działa już jakiś czas, drugą, złotą, właśnie oddano i zostanie jeszcze jedna, która podobno ma być oddana do użytku jeszcze w tym roku. Jedna z linii będzie dojeżdżać na lotnisko. A poza tym do dyspozycji mamy tanie taksówki i „ubera”, a że zbyt wielu miejsc do obejrzenia tu nie ma, to można sobie poradzić. Za to w czasie mistrzostw świata z jednego stadionu na drugi będzie można dojechać metrem i przy sprzyjających okolicznościach zobaczyć nawet trzy spotkania jednego dnia. Katar postawił m.in. na promocję poprzez sport. Były tam już mistrzostwa świata w piłce ręcznej, ostatnio w lekkiej atletyce no i te najważniejsze, nadchodzące, w piłce nożnej. Władze wiedzą, co zrobić, żeby kibice czuli się dobrze mimo upału, którego należy się spodziewać, chociaż turniej odbędzie się w grudniu. W kraju, w którym nie można kupić alkoholu i nie można się publicznie go napić, w czasie mistrzostw to się zmieni. Alkohol będzie dostępny! Co prawda tylko w lżejszej postaci – piwa, ale to sponsorom światowej piłki wystarczy. Kibicom też musi wystarczyć, bo to i tak dość duże ustępstwo.

Dopóki jednak piłka nie jest w grze, trzeba skupić się na tym, co Doha ma do zaoferowania. W środku miasta, w zasadzie w samym centrum, odnajdziemy Souq Waqif, stary, ale pięknie odrestaurowany targ z galeriami sztuki, biżuterią, licznymi kramami sprzedającymi pamiątki, ale również plastikowe wiadra, miski i inne chińskie paskudztwo. Na Souq warto się wybrać przed zachodem słońca, bo wtedy wygląda najładniej, a i temperatura jest bardziej znośna. W ciągu dnia, szczególnie w lecie, kiedy jest ponad 40 stopni w cieniu, tylko najbardziej odporni na skwar będą mieli ochotę przemierzać stare uliczki. Polecam koktajle owocowe, serwowane w knajpkach na miejscu. Szczególnie koktajl z awokado. Z targu wcale nie jest daleko do nowo otwartego muzeum Kataru. To fantastyczna, futurystyczna budowla, podobna do róży pustyni (taki był architektoniczny zamysł projektanta), kosztowała ponad pół miliarda dolarów, ale czego jak czego, pieniędzy szejkom nie brakuje. The Pearl, o której jeszcze będzie, kosztowała podobno ponad 15 mld dol. Kolekcje z historii kraju może nie powalają na kolana, ale za to sposób pokazywania ekspozycji, multimedialne części muzeum, sprawiają, że warto się tam wybrać, podobnie jak do muzeum sztuki islamu, w którym wystawiono zbiory sztuki islamskiej z trzech kontynentów obejmujące blisko 1500 lat. Muzeum nieczynne jest we wtorki.

Wspomniałem, że Doha jest miastem, w którym transportu publicznego praktycznie nie ma. Ale nie przeszkadza to w jednym przypadku – kiedy znajdujemy się na Corniche i udajemy się do dzielnicy West Bay, czyli biznesowej części miasta. Tam, wśród drapaczy chmur o mało tradycyjnych kształtach, można łatwo wyobrazić sobie, jak będzie wyglądała stolica za kilkanaście lat, bo szejkowie mają ambicje uczynienia z Dohy najbardziej spektakularnego miasta na świecie. Wspomniana Corniche to 7-kilometrowa promenada w kształcie podkowy, z której widać piękną panoramę miasta. Jeżeli chodzi o nowoczesną część miasta, to koniecznie trzeba pojechać na The Pearl, czyli sztuczną wyspę w kształcie perły, na której zbudowano nowoczesną dzielnicę mieszkaniową, z imponującą mariną. To podobno dopiero początek wydzierania lądu morzu i tworzenia nowych miejsc. Nie jest to łatwa operacja, jak pokazują doświadczenia z pobliskich Emiratów Arabskich i Dubaju. Tam zbudowana jako pierwsza The Palm zapada się i utrzymanie jej na wodzie będzie wymagało nie lada zachodu, ale przecież wszystko jest możliwe, jeżeli jest wsparte nieograniczonymi środkami finansowymi.

Katarczycy to najbogatsze społeczeństwo na świecie. Złoża gazu i ropy, na razie niezagrożone wyczerpaniem, spowodowały, że zaledwie w czasie dwóch pokoleń mieszkańcy przesiedli się z wielbłądów do Lamborghini. Prawdziwy Katarczyk ma zapewnione mieszkanie, opiekę medyczną, bezpłatne nauczanie, nie płaci za wodę, prąd i gaz, a jakby tego wszystkiego było mało, nie płaci również podatków! Dlatego w wielu centrach handlowych, w których znajdziemy oczywiście sklepy najbardziej szanowanych marek na świecie, nigdy nie jest pusto. Katarczycy lubią kupować, bo mają za co kupować. Dlatego turyści, inaczej niż w innych arabskich krajach, nie są za bardzo nagabywani przez sprzedawców, bo ci wiedzą, że mało który portfel pod względem grubości może rywalizować z portfelem miejscowego.

Doha nie jest miastem, w którym można i należy się zatrzymać na tydzień czy więcej. Kilka dni czy nawet dłuższa przerwa tranzytowa wystarczy, by poczuć klimat miasta i spróbować lokalnej kuchni. Falafele, hummus, tabbouleh (sałatka warzywna z pomidorów i kaszy), baranina i jagnięcina – powinny zaspokoić różne gusty, a ponieważ sporo jest tu restauracji chińskich, japońskich czy tajskich, każdy znajdzie coś dla siebie. Warto jeszcze zauważyć, że w mieście znajdziemy znakomite zakwaterowanie w rozsądnych cenach. W niewielu miejscach na świecie pięciogwiazdkowe hotele kosztują tak niewiele w stosunku do tego, co oferują.

Dohy zdecydowanie nie ma co polecać jako miejsca na spędzenie urlopu czy nawet długiego weekendu. Ale przejazdem, żeby zobaczyć kawałek innego świata, którego za chwilę już nie będzie, i tego nowego, który tworzy się na naszych oczach, zdecydowanie warto wstąpić.

Tomasz Gorazdowski
Dziennikarz sportowy i motoryzacyjny Programu Trzeciego Polskiego Radia. Z wykształcenia prawnik, z zamiłowania zapalony podróżnik.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *