[W MAGAZYNIE] Rozmawiamy z Jackiem Fiorem, współtwórcą projektu Tesla Shuttle

Samochód jest dla mnie tylko narzędziem, ale zdecydowanie wolę pojazdy elektryczne – właśnie o elektromobilności rozmawiamy z Jackiem Fiorem, tłumaczem z zawodu, miłośnikiem czystej energii i współtwórcą projektu Tesla Shuttle.

Jest Pan związany z polskim światkiem samochodów elektrycznych od dobrych kilku lat. Często spotykamy się przy okazji targów i konferencji, ale jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy o tym, jak i kiedy narodziła się Pana pasja.

Pasja – tak, to dobre określenie. Narodziła się wraz z zainteresowaniem czystym środowiskiem. Zupełnie szczerze, był taki czas, kiedy daleki byłem od poglądów ekologicznych, a wręcz niektórych wojujących ekologów określałem mianem ekoterrorystów – łatwo ulec takiej retoryce mediów mainstreamowych i wielu nadal się to zdarza. Zmądrzałem i jestem świadomy rewolucji energetycznej. Doskonale zdaję sobie sprawę, że energetyka oparta na surowcach kopalnych to ślepy zaułek, a jeszcze kilka lat temu głośno się o tym nie mówiło. Mnie już wtedy fascynowały farmy wiatrowe, głównie przez bliskie związki z Danią, i dzisiaj bardzo przeżywam stagnację na tym rynku w Polsce. Nie bez znaczenia była także moja przyjaźń z Zacharym Shahanem, redaktorem naczelnym portalu cleantechnica.com. To dzięki niemu zaraziłem się miłością do czystej energii zanim jeszcze stało się to modne.

A elektryczne samochody?

Elektryczne samochody zawładnęły wyobraźnią dzięki cleantechnica.com – portal od początku śledził poczynania Elona Muska i gorąco mu kibicował. Nikt nie myślał kilka lat temu, żeby budować ciekawe auta elektryczne, może z wyjątkiem Nissana. Duże koncerny budowały je trochę na siłę, jakby jeszcze bez przekonania, i najczęściej samochody te wyglądały jak modele z polskiego konkursu na auto elektryczne. Mnie natomiast fascynowała już wtedy idea ekologicznego miejskiego transportu opartego na współdzieleniu aut – popularnego dziś car sharingu. Pierwszy kontakt z elektrykami miałem w 2015 r. Najpierw Renault Zoe. Mam bardzo duży sentyment do tego samochodu. Gdyby nie model leasingowania akumulatora, pewnie bym się zdecydował na zakup elektrycznego Zoe. Drugim autem elektrycznym, którym jeździłem w życiu, było BMW i3. Byłem z siostrą w Kopenhadze. Nasz diesel został na przedmieściach i właśnie w car sharingu DriveNow wypożyczyłem elektryczne BMW. Pamiętam, że dla siostry to był podwójny szok. Po pierwsze – uruchomienie samochodu za pomocą aplikacji mobilnej i smartfona, a po drugie sprawność i3. Wreszcie Tesla, przy okazji Cleantech Revolution Tour w Lipsku. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego auta, chociaż nie jestem wielkim znawcą motoryzacji. Samochody traktuję bardzo użytkowo i proszę mi wierzyć, nie znam parametrów technicznych silnika w aucie, którym jeżdżę na co dzień. Pierwsze wspomnienia z jazdy Teslą? Pamiętam, że bałem się wcisnąć gaz do końca.

To już się domyślam, skąd pomysł na Teslę i Tesla Shuttle?

Najpierw dwa słowa o projekcie: ten szalony pomysł zrodził się podczas konferencji Cleantech Revolution Tour we Wrocławiu, kiedy nasi partnerzy z Berlina mieli problem z dojechaniem do Wrocławia. To głównie dlatego od 2017 r. wynajmujemy elektryczną Teslę wraz z kierowcą, głównie na dłuższe trasy. To był początek szumu medialnego dotyczącego elektrycznej motoryzacji w Polsce. Szukaliśmy elektrycznego auta premium, a Tesla Model S jeszcze wtedy nie miała konkurencji. Samochód miał robić wrażenie na pasażerach i to wrażenie większe niż robią klasyczne limuzyny. Oczywiście nasi klienci najczęściej byli świadomi, że elektryczna Tesla przyśpiesza bardzo dobrze, ale i tak zawsze byli i są pod dużym wrażeniem.

Nie dziwię się, że Tesla robi ogromne wrażenie. Wróćmy do klientów. Kto najczęściej z Wami jeździ?

Pyta Pan o klientów indywidualnych, czy się zdarzają? Tak, w zasadzie mogę powiedzieć, że osoby prywatne to połowa naszych pasażerów. Najczęściej podróżujemy na trasie Wrocław – Berlin (lotniska) lub oczywiście Berlin – Wrocław. Tu w zasadzie nie mamy konkurencji – brak bezpośrednich lotów, a podróż pociągiem trwa znacznie dłużej niż jazda samochodem. U nas jest szybko, cicho i nowocześnie – internet na pokładzie, świetna muzyka do wyboru. Cena też jest konkurencyjna – oferta zaczyna się od 190 euro. Często zabieramy całe rodziny, które dalej lecą gdzieś na wakacje. Ten sam kierunek jest także bardzo popularny wśród firm. Współpracujemy również z hotelami. W wolnych chwilach obsługujemy imprezy okolicznościowe i staramy się dotrzeć do urzędów i firm, opowiadając im o rewolucji elektromobilności i oswajając z elektrykami.

Pracuje Pan czasem jako kierowca Tesla Shuttle?

Tak, oczywiście, jeżdżę. Czasami muszę, czasami chcę. Głównie chcę! Zdarza mi się również usiąść za kierownicą, jeśli wieziemy nietuzinkowego pasażera. Zawsze jestem ciekawy, co klient powie o aucie, podróży, takiej formie transportu. Sprawdzam też stan auta i warunki na trasie. Zawsze uczymy się czegoś nowego.

Założę się, że każdy Wasz klient również chce poprowadzić to auto.

Nie myli się Pan, każdy jeden. Niestety, nie możemy na to pozwolić z uwagi na warunki ubezpieczenia. Obaj o tym wiemy, że jeśli ktoś jedzie autem elektrycznym po raz pierwszy i jeszcze jest to Tesla, to kompletnie nie spodziewa się takiej dynamiki i sprawności samochodu. Nie spodziewa się także ciszy w kabinie. Dla większości naszych pasażerów to jest szok. Przełamanie mitu i przeświadczenia o tym, że tylko mocne auto spalinowe niesie przyjemność z jazdy, daje dużo satysfakcji. W Tesli ta przyjemność jest jeszcze wzmocniona właśnie przez ciszę. Rzadko pada stwierdzenie, że świat motoryzacji się kończy za sprawą elektryków, często za to, że rodzi się od nowa.

Świat elektryków… Właśnie o nim mowa. Czy na przykładowej trasie Wrocław – Berlin robicie przerwę na ładowanie?

Tak, zawsze, chociaż nasze auto dysponuje wystarczającym zasięgiem, staramy się zrobić krótką przerwę – 15-20 min. Kawa, przekąski, czasem toaleta, ale zdarza się, że pasażerowie śpią w tym czasie. Taki postój zupełnie nie koliduje z planem podróży, a nam daje dodatkowe kilometry zasięgu w przypadku nieoczekiwanych zdarzeń.

Zostańmy na chwilę po niemieckiej stronie. Czy z Pana perspektywy jest to inny, lepszy świat elektromobilności?

I tak, i nie. W Niemczech jest więcej samochodów elektrycznych i trochę więcej ładowarek, ale to nie jest przepaść. Zupełnie inaczej wygląda Norwegia czy nawet Ukraina. Zwłaszcza w tej pierwszej widać, że elektromobilność to droga rozwoju motoryzacji. Co do Ukrainy, zastanawiam się, czy w samym tylko Kijowie nie ma więcej szybkich ładowarek niż w całej Polsce. Na ulicach już widać auta elektryczne, a do końca tego roku ma ich jeździć ponad 8 tys. Rząd podjął decyzję o zwolnieniu przy zakupie tych samochodów z podatku VAT (20%) i akcyzy (dodatkowe 109 euro). Moim zdaniem to jedyna droga do zwiększenia sprzedaży elektryków, zwłaszcza w takich krajach jak Ukraina czy nawet Polska.

Z Niemiec przez Ukrainę wróciliśmy do Polski. Jak ocenia Pan rodzimą elektromobilność? Jakie są szanse i zagrożenia?

Po pierwsze, moim zdaniem, nasza elektromobilność wciąż jeszcze raczkuje. Jesteśmy w sferze deklaracji i to zarówno po stronie publicznej, jak i komercyjnej. Widać natomiast popyt na ładowarki. Infrastruktura w Polsce powstanie szybciej, jeszcze przed masową sprzedażą aut elektrycznych. Bardzo też liczę na biznes. Wygląda na to, że firmom będzie łatwiej zainwestować w elektryczne floty i szukać benefitów z nimi związanych. Kierowcy prywatni to grupa, którą będzie najtrudniej przekonać. Zwłaszcza że zaczną się pojawiać tanie, używane diesle z Europy Zachodniej. Auta w atrakcyjnych cenach i znacznie młodsze niż te jeżdżące już po naszych drogach. Ale polska elektromobilność to jest pewnik, wszystko jest jednak kwestią czasu i pieniędzy. Z rządowym wsparciem mogłaby się rozwijać znacznie szybciej.

Wywiad pierwotnie ukazał się w magazynie VIP Menadżer Floty: Forum Biznesowe, nr 7/8 /2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *