Ford postanowiły rozszerzyć ofertę Focusa o odmianę Active. Jak sama nazwa wskazuje jest to wersja przeznaczona dla ludzi aktywnych. Z tego względu samochód jest podwyższony, z dodatkowymi ochronnymi plastikami, ale jednak nie posiada napędu na wszystkie koła.
Tekst i zdjęcia: Maciej Gis
Współczesne samochody dla aktywnych w wielu przypadkach oznaczają ciekawą stylistykę i podwyższone zawieszenie nadwozia. Jednak nie idzie to na przykład z napędem na obie osie czy możliwościami umożliwiającymi dostanie się tam, gdzie inni nie mogą. Cóż niestety takie mamy czasy. Jednak jak mielibyśmy się nad tym zastanowić to nie jest to takie złe.
Obecnie od samochodu nie wymaga się niezwykłych umiejętności. Dla wielu ma on po prostu dobrze wyglądać i odpowiednio zachowywać się na drogach publicznych. W końcu mało kto tak naprawdę wybierze się nim poza utwardzone drogi, aby doznać dodatkowej adrenaliny albo dostać się tam, gdzie mało komu się to udało.
Tak dochodzimy do bohatera tego testu. Otóż Ford postanowił zmodernizować jeden ze swoich flagowych modeli, dodając mu nieco więcej stylistycznej pikanterii. Mowa o Fordzie Focusie w odmianie Active. Jednak, aby nikt nie zagalopował się w swoich wyobrażeniach o tym aucie to od razu wyjaśnię, nie ma on napędu na obie osie. W ramach rekompensaty jest natomiast wyżej zawieszone nadwozie, minimalnie powiększony rozstaw kół oraz plastikowe nakładki ochronne. Choć zapewne najdzie się wielu krytyków takiego rozwiązania, to nie jest ono takie złe jak mogłoby się wydawać.
Przede wszystkim praktyczny
Wymagająca dopłaty (4 tys. zł) wersja kombi ma prawie 470 cm długości. Jest to jeden z praktyczniejszych samochodów w swojej klasie. Jego bagażnik ma 608 litrów objętości, chyba że ktoś zamówi odmianę z nagłośnieniem B&O. Wtedy objętość ta jest nieco mniejsza i wynosi 575 litrów. Nie zmienia to faktu, że jest to sporo i dla wielu z pewnością wystarczy. Co więcej jak dla kogoś cały czas to mało, może złożyć tylną kanapę i uzyskać 1653 litry (1620 w odmianie z B&O).
Odpowiednio precyzyjny
Choć Focus jest typowym przedstawicielem segmentu C, to jest to jeden z lepiej prowadzących się pojazdów w swojej klasie. Dzięki zastosowaniu kolumn MacPhersona z przodu, układu wielowahaczowego z tyłu oraz dość precyzyjnego układu kierowniczego, prowadzenie tego auta daje sporo przyjemności. Kierowca prowadząc to auto wie czego może się spodziewać nawet przy dynamicznej jeździe czy szybkich zmianach kierunku jazdy. Jest to niewątpliwie jedna z wielu zalet tego modelu.
Z czarnym sercem
Pod maską testowanego egzemplarza pracował silnik Diesla o mocy 150-koni, który współpracował z automatyczną skrzynią biegów. Co ważne jest to jednostka, która charakteryzuje się wysoką kulturą pracy. Przy niskich prędkościach obrotowych praktycznie jej nie słychać i można wręcz zapomnieć, że jeździ się z dieslem pod maską. Do tego posiada ona dość wysoki moment obrotowy (370 Nm), który zapewnia odpowiednią dynamikę już od niskich prędkości obrotowych, bez konieczności redukcji biegów. Nieco gorzej jest, jak zaczniemy jeździć dynamicznie i „wkręcać” silnik na wysokie obroty. Wtedy odczuwalny zaczyna być hałas dochodzący z komory jednostki napędowej.
Przy dynamiczniej jeździe również hydrokinetyczna skrzynia biegów o ośmiu przełożeniach zaczyna o sobie przypominać, dość nerwowo reagując, niezależnie od włączonego trybu jazdy. W szczególności irytująca była jazda w trybie „eco” gdzie nad wyraz często włącza się tryb żeglowania. Działo się to również w korkach. Co więcej załączanie biegu było mało subtelne i nerwowe.
Przy okazji opisywania silnika nie można pominąć kwestii zużycia paliwa. Tutaj o dziwo nie było tak optymistycznie jak mogłoby się wydawać. W mieście trzeba było pogodzić się z wynikami na poziomie 7,5 l/100 km. Z kolei w trasie (autostradowej) było to około 6,5 l/100 km. Nie są to złe wartości, ale mogłyby być lepsze zwłaszcza w mieście.
Ergonomiczne wnętrze
To na co warto zwrócić uwagę w tym aucie to wnętrze. Zostało ono wykonane zgodnie z Fordowską nutą. Jest prosto, czytelnie i z dobrym spasowaniem. Cały czas jest analogowa tablica rozdzielcza oraz klasyczny panel klimatyzacji. Nie zabrakło też kilku pojemnych schowków, które zwiększają codzienną funkcjonalność czy nowego systemu multimedialnego SYNC3, który jest o niebo lepszy od swojego poprzednika. W odmianie testowej nie zabrakło też nagłośnienie B&O. Gra ono czysto, ale jak miałbym być szczery to w obecnych czasach jest ono nieco bez wyrazu. Myślę, że w tym przypadku najlepiej powiedzieć „po prostu jest”.
Dużą zaletą tego przedstawiciela segmentu C, jest przestrzeń we wnętrzu. Wygodne siedzenia, które mają odpowiednie podparcie boczne (przednie siedzenia) umilają codzienne podróżowanie. Z tyłu z kolei nie zabraknie miejsca na nogi czy nad głowami. Szkoda tylko, że nie pomyślano w tym aucie o wyprowadzeniu nawiewów na tył. To zdecydowanie podniosłoby komfort podróżowania. Poza tym tylne drzwi są wykończone dość twardymi plastikami, ale cóż taki urok aut tej klasy.
Czy Active się opłaca?
Bez wątpienia stylistyka odmiany Active przyciąga wzrok, zwłaszcza w pomarańczowym kolorze. Jednak jest to jedna z droższych odmian Focusa, co potwierdza fakt, że jest ona o około 3 tys. zł droższa od wariantu ST-Line. Tak więc wersja podstawowa to wydatek 117 450 zł. Do tego trzeba dodać wyposażenie dodatkowe. Tym sposobem szybko podbijamy cenę do około 150 tys. zł – jak w przypadku wersji testowej. Co ciekawe to nie koniec możliwości.
Pojawia się jednak pytanie czy oby na pewno inwestować się w tą wersję. Można więc powiedzieć, że jest to ciekawej wyglądający Focus. Nieco podwyższone zawieszenie daje możliwość zjechania na mniej utwardzoną drogę i nie zawiśnięcie na pierwszej lepszej koleinie. Z pewnością dla wielu nie będzie to pierwsza opcja do rozważenia. Nie zmienia to faktu, że może być to ciekawsza alternatywa niż ST-Line.