Sprawdzanie maksymalnych możliwości załadunkowych w przypadku elektrycznych modeli szeroko rozumianego segmentu vanów, powoduje drastyczny spadek zasięgu tych pojazdów. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez firmę Arval, w realnych warunkach drogowych dystans może zmaleć nawet o połowę.
To ważna informacja dla wszystkich firm, które rozważają wyposażenie swojej floty w dostawcze pojazdy elektryczne. Jeśli miałyby być one wykorzystywane jako typowe „woły robocze”, wówczas istotne jest przeanalizowanie planów logistycznych. Badanie przeprowadzone przez Arval, firmę z branży CFM wykazało, że przy pokonywaniu identycznej odległości (60 km) w pełni załadowany van elektryczny zużyje 85 proc. ze swojego deklarowanego zasięgu. Ten sam samochód, który w przestrzeni ładunkowej wiezie jedynie powietrze, na tym samym dystansie zużyje niespełna 45 proc. prądu.
– „To doskonały przykład pokazujący jak zarządcy flotami muszą uwzględnić tzw. faktory operacyjne swoich parków samochodowych, składających się z samochodów elektrycznych” – podsumowuje rezultaty badań Eddie Parker, Główny Konsultant Pojazdów Użytkowych w brytyjskim oddziale firmy Arval. – „Vany, auta z założenia często wykorzystywane komercyjnie, w przypadku takiego napędu mogą okazać się po prostu nieopłacalne. Każda z firm decydując się na zakup takich pojazdów, musi więc rozważyć jak mocno zamierza „obciążać” swoją flotę” – dodaje.
Eksperci Arvala sugerują, że optymalnym poziomem (uwzględniając aktualne możliwości zasięgu tych pojazdów), byłoby wykorzystanie maksymalnie 50 proc. możliwości załadunkowych. – „W takiej sytuacji efektywność takich pojazdów znajduje się na granicy opłacalności. Oczywiście należy tutaj pamiętać, że ciągle zasięg elektrycznych samochodów jest nieporównywalnie niższy do konwencjonalnie napędzanych aut.”
Źródło: Arval; fleeteurope.com
oprac. (MF/jab)