[Wywiad] Kajetan Kajetanowicz: Najważniejsza jest radość z jazdy

O kulisach rajdów samochodowych, początkach kariery, a także strachu i odwadze, z jednym z najlepszych polskich kierowców rajdowych, Kajetanem Kajetanowiczem, rozmawia Tomasz Szmandra.

Pamiętasz jeszcze początki swojej przygody z rajdami?

Wszystko zaczęło się, kiedy byłem 10-letnim chłopcem i mój tata zabrał mnie na rozgrywany w okolicy Rajd Wisły. I wtedy – jeszcze zupełnie nieświadomie – zaraziłem się rajdami samochodowymi. Ojciec nie miał wówczas świadomości, że to nie było tylko miłe wypełnienie sobotniego popołudnia, ale w zasadzie całego późniejszego mojego życia…

Dzisiaj chyba tego nie żałujesz?

Oczywiście, że nie! Tata pewnie też tego nie żałuje, choć kiedy startowałem w pierwszych tego typu imprezach, przed wyjazdem z domu mama zawsze mówiła mi: „Kajetan, pamiętaj – lepiej jedź sobie spokojnie, powoli…”. A wracając do Rajdu Wisły – ta impreza zawsze będzie obecna w moim sercu, bo od tego się wszystko zaczęło. Na dodatek po tych samych trasach, tyle że podczas Rajdu Cieszyńska Barbórka, zaliczyłem swój pierwszy poważny start. Wielka szkoda, że w tym sezonie nie ma tej imprezy w kalendarzu Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, ale mam nadzieję, że niedługo do niego powróci.

A gdzie uczyłeś się rajdowej jazdy?

Najpierw były puste parkingi. Najczęściej w zimie, na śliskiej nawierzchni, ustawialiśmy na nich butelki z wodą, które wytyczały trasę, a ja śmigałem tylnonapędowym maluchem… Potem były KJS-y, czyli imprezy dla amatorów. Nie bez znaczenia były tereny, na jakich mieszkam, i możliwość jazdy po trudnych, górskich trasach w różnych warunkach pogodowych. Oczywiście po drodze rozbiłem kilka samochodów… Ale ja tym okresem życia wcale się nie szczycę, a nawet trochę się go wstydzę. Na szczęście obecnie są nieco lepsze warunki treningu dla początkujących.

Potem był wspomniany debiut w poważnym rajdzie na Cieszyńskiej Barbórce.

Faktycznie. Tyle że nie wypadł zbyt obiecująco. Wtedy moim Fiatem 126p nie dojechałem nawet do mety pierwszego odcinka specjalnego, bo zakończyłem go spektakularnym dachowaniem. Ale takie wydarzenia trzeba czasem przeżyć, aby stać się mocniejszym. Wróciłem tam więc w następnym roku i wygrałem rajd w swojej klasie A0 ze znacznie mocniejszymi samochodami konkurentów. To pokazało, że nie można się poddawać, że w sporcie trzeba walczyć do końca, nawet kiedy sytuacja wydaje się beznadziejna.

Od kilku lat jeździsz z jednym z najlepszych polskich pilotów. Jak się wam współpracuje?

Z Jarkiem jeździmy już dość długo, bo od sześciu lat. Jest profesjonalistą w pełnym tego słowa znaczeniu. Wie, na co zwrócić uwagę, co jest ważne, co pomaga załodze, a kiedy trzeba, potrafi zachować zimną krew. Ale przede wszystkim mamy do siebie zaufanie. Oprócz tego na tym poziomie naszej kariery uczymy się już wszystkiego razem, co pozwala nam przeżyć wiele emocjonujących chwil.

Sporty samochodowe należą do najbardziej kosztownych dyscyplin sportu. Jak sobie z tym radzisz?

Na początku pieniądze były mniejsze, bo też rajdy, w których startowałem, były mniejszej rangi. Rodziców nie było stać na to, aby mi pomagać, ale pamiętam, że kolega ojca wsparł mnie kwotą 400 zł i za te pieniądze wystartowałem w swoim pierwszym rajdzie. Z czasem to się zmieniło i teraz, na obecnym poziomie, chodzi już o naprawdę duże sumy. Mimo to można je zdobyć, pod warunkiem że dba się o prawidłowe relacje partnerskie ze swoimi sponsorami. My nigdy nie przychodzimy do nich z prośbą w stylu „proszę mi dać”, tylko najpierw staramy się zaprezentować, co sami mamy do zaoferowania, co faktycznie sponsor zyska na wsparciu naszej kariery. Zawsze staraliśmy się dać coś od siebie. Jeżeli chodzi o koszty, to jeśli porówna się mistrzostwa Polski z mistrzostwami Europy, różnica wynosi plus co najmniej 50%, a jeśli porówna się mistrzostwa Europy z mistrzostwami świata w kategorii WRC 2, budżet musi być większy o kolejne 50%. Jeżeli ktoś chce się faktycznie rozwijać, te koszty cały czas rosną.

A jakie są różnice w specyfice imprez zaliczanych do RSMP i ME?

W mistrzostwach Europy rajdy są przede wszystkim dłuższe, ale też znacznie różnią się od siebie. Jeżdżąc przez tyle lat w kraju, myślałem, że każda impreza jest całkiem inna, ale to dopiero w mistrzostwach Starego Kontynentu zobaczyłem, jak bardzo różne są poszczególne rajdy. Przede wszystkim podróżujemy pomiędzy Szwajcarią, Łotwą, Korsyką, Cyprem, Azorami, Irlandią i Grecją i to są kompletnie inne imprezy, nie tylko jeżeli chodzi o nawierzchnię, ale także o specyfikę, klimat itd. To fascynujące, ale przypomina też o tym, jak wielkie trzeba mieć doświadczenie i jak szybko trzeba umieć dostosowywać się do różnych warunków.

A samochody? Kiedyś jeździłeś Subaru Imprezą, a teraz Fordem Fiestą.

Kiedy zdobywałem pierwsze tytuły w Polsce, startowałem Imprezą grupy N, a więc seryjnym samochodem, przebudowanym do rajdów. Teraz używam Fiesty kategorii R5, która jest specjalnie zbudowana do sportu. To już prawdziwe wyczynowe auto. Porównując moc czy osiągi, nie widać dużej różnicy, ale przełożenia skrzyni biegów, zawieszenie i hamulce są zupełnie inne i działają nieporównywalnie sprawniej. Na tym przykładzie widać, jak technika w tym sporcie stale się rozwija i idzie do przodu. To niesamowite, że podczas skoku na trasie możemy lecieć 20-30 m w powietrzu i lądować niemal jak na… kanapie. Takie są teraz zawieszenia w rajdowych autach.

Który rajd ubiegłego sezonu był dla ciebie najważniejszy?

Oczywiście Rajd Akropolu! Wygraliśmy uchodzący za jeden z najtrudniejszych rajdów i przed końcem sezonu zdobyliśmy tytuł. Z kolei największe rozczarowanie przeżyłem na Łotwie, kiedy pierwszego dnia popełniłem błąd, niedługo po wygranym Rajdzie Jänner w Austrii. To była gorzka pigułka, która pokazuje, że w tym sporcie wszystko jest możliwe. Ale dalszy przebieg sezonu udowodnił, że zawsze warto walczyć, ciężko pracować i być konsekwentnym w tym, co się robi.

Rajdy wiążą się z ryzykiem. Boisz się czasem?

Boję się, jak każdy człowiek, bo mam świadomość, że jest to ryzykowny sport i różne rzeczy mogą się wydarzyć. Rajdy są dla odważnych, ale i rozsądnych. Staram się więc jak najlepiej przygotować do każdego startu, aby nie popełniać błędów, które mogłyby wpłynąć na bezpieczeństwo moje i pilota. Rajd jest egzaminem. W zależności od tego, jak się do niego przygotujemy, taka będzie potem jazda i taki będzie wynik. A więc trenujemy kondycję, refleks, koncentrację, analizujemy trasę itp. Wiele również zależy od zespołu, który mnie wspiera. To wielkie szczęście mieć taki „pakiet”, pozwalający skoncentrować się na jeździe i nie martwić się niczym innym. To także wpływa na nasze bezpieczeństwo.

Plany na nowy sezon dotyczą mistrzostw świata?

Przede wszystkim chcemy bronić tytułu w mistrzostwach Europy oraz – jeżeli budżet na to pozwoli – wystartować w co najmniej kilku rajdach WRC 2. Mistrzostwa Europy z nowymi rajdami na Wyspach Kanaryjskich i u nas, w Rzeszowie, robią się coraz ciekawsze.

Jesteś przygotowany na starty w WRC 2?

Trzeba mieć świadomość, że obecnie ten cykl stoi na bardzo wysokim poziomie, a rywalizacja jest bardzo wyrównana. Startuje w nim np. fabryczny zespół Škody. Aby miało to sens, program w WRC 2 powinien trwać co najmniej dwa sezony. Teraz mam wspaniały, profesjonalny zespół, który stale rozwija się razem ze mną, ale do tego wszystkiego potrzebne są pieniądze. Jeżeli pojawi się okazja, aby powalczyć w mistrzostwach świata, to na pewno z niej skorzystamy. Na razie robimy swoje najlepiej, jak potrafimy.

Jak Ci się udaje dzielić starty w rajdach z życiem prywatnym?

Na pewno to jest odwieczny problem sportowców, którzy startują w zawodach na najwyższym poziomie. I w większości przypadków ich rodziny na tym cierpią. Życie osobiste zawodnika schodzi na drugi plan. W ubiegłym roku zdarzały się takie miesiące, że byłem w swoim domu maksymalnie 2-3 dni. Ale taka jest cena, jeśli chce się coś robić na najwyższym poziomie. A niestety rajdy są bardzo wymagającą kochanką… Bardzo się cieszę, że mam tak wyrozumiałych rodziców, a inne bliskie mi osoby i przyjaciele nie dość, że to tolerują, to jeszcze mnie wspierają.

A jakie czterokrotny mistrz Polski i mistrz Europy ma marzenia?

To jest dosyć proste: chciałbym nadal robić to, co kocham. Zresztą mam szczęście uprawiać ten sport na bardzo wysokim poziomie i chciałbym mieć taką możliwość najdłużej, jak tylko się da. Oczywiście, chcę się rozwijać i być coraz lepszy, chciałbym startować w WRC 2, potem w WRC, odnosić kolejne sukcesy, ale najważniejsze jest, żeby już sama jazda sprawiała mi radość! Dla mnie to właśnie jest kwintesencją tego sportu.

Kajetan Kajetanowicz – polski kierowca rajdowy, który ma na swoim koncie cztery tytuły mistrza Polski (2010-2013) i trzykrotne zwycięstwo w Rajdzie Polski (2010, 2011 i 2013). Od końca ubiegłego roku dzierży tytuł Rajdowego Mistrza Europy (wygrał rajdy: Janner, Cypru i Akropolu).  Startuje Fordem Fiestą R5 z pilotem Jarosławem Baranem w barwach zespołu Lotos Rally Team.  Urodził się 5 marca 1979 r. w Cieszynie, ale od dziecka mieszka w Ustroniu.

Fot.: Kajto.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *