Jak to się mówi „ahoj przygodo”. W tym przypadku jest ona szybka i intensywna. Po dniu spędzonym za kierownicą Audi TT RS przyszedł czas na kolejny dzień i nowe wyzwania. Tym razem podczas wyprawy do Ingolstadt będzie zdecydowanie ostrzejsza, szybsza i piekielnie głośna jazda!
Po pierwszym dniu pełnym emocji dostarczonych przez Audi TT RS, przyszedł czas na kolejne przeżycia ze sportowymi modelami marki z Ingolstadt. Ranek przywitał mnie pochmurnym niebem z dość dużą ilością chmur. Z dobrym nastawieniem szybko sprawdziłem prognozę pogody, z nadzieją, że tak zostanie już do końca dnia. Jednak internetowa pogodynka niemiło mnie zaskoczyła. Przed moimi oczami pojawił się najgorszy z możliwych scenariuszy, czyli pełne zachmurzenie, zimno i opady deszczu przez cały dzień.
Nie było jednak co się załamywać. Odprawiając nieledwie szamańskie modły wsiadłem z powrotem do Audi TT RS, którym wyruszyłem w stronę miejscowości Neuburg. To właśnie tam zlokalizowane jest Centrum Testowe Audi Sport. Po 40-50 minutach jazdy po niemieckich autostradach dotarliśmy do celu. A na miejscu cały dzień atrakcji.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Na recepcji podpisałem stosowne dokumenty pobrałem plakietkę i udałem się na odprawę. Tam profesjonalni instruktorzy z departamentu Audi Sport omówili jak wygląda centrum testowe, po jakich trasach będziemy jeździć (o tym za chwilę) oraz czym będziemy jeździć!
Przechodząc do sedna. Centrum Testowe Audi składa się z czterech części, off-roadowej, płyty poślizgowej oraz części torowej o długości 3,4 kilometra … a jako wzmiankę dodam, że tor poznawaliśmy przy pomocy Audi R8 Plus, dysponującym bagatela 610-konnym silnikiem V10 oraz napędem quattro.
Nie jest to przypadek, że właśnie ten samochód został wybrany do objeżdżania toru. W końcu jest to kwintesencja Audi Sport w wydaniu torowym. Układ napędowy został tak dostosowany, aby większa cześć momentu obrotowego (którego nie jest mało, bo aż 560 Nm) była przekazywana na tylną oś. Do tego dochodzi dwusprzęgłowa, 7-biegowa skrzynia biegów dostosowana do wyczynowej jazdy. Dzięki temu pierwszą setkę można zrobić w 3,7 sekundy. Prędkość maksymalna w zależności od paru względów wynosi 250, 280 albo 330 km/h.
Dość już o danych technicznych. Po szkoleniu i dokształcaniu się w kwestiach bezpieczeństwa i obsługi pojazdu, wyszedłem przed budynek, gdzie czekał na mnie czerwony R8 Plus z czarnymi alufelgami, ceramicznymi hamulcami i brązowym wnętrzem z Audi Individual. Szybko zasiadłem za kierownicą, aby optymalnie ustawić fotel i czekać na start.
Po chwili przez radio usłyszałem hasło „odpalić silnik”. Cóż było robić… wcisnąłem czerwony przycisk na kierownicy i w tym momencie do moich uszu dotarł bulgoczący dźwięk wydobywający się z centralnie umieszczonego silnika V10 i układu wydechowego. Nie ma co ukrywać, że dla moich uchu są to takie dźwięki jak dla koneserów dźwięków – muzyka klasyczna. Po prostu bajka.
Trzeba było jednak się skupić, przełączyć tryb jazdy na Performance i ruszyć na morderczą walkę z przeciążeniami, przyspieszeniami i precyzją jazdę. Już sama myśl o tym przerażała jak też i podniecała. Na szczęście na potrzeby szkolenia tryb Performance został znacząco okrojony. Wpływał on na układ kierowniczy, przeniesienie napędu, pracę skrzyni biegów i reakcję silnika. Dla zachowania bezpieczeństwa m.in. układ ESP pracował w trybie sportowym i czuwał nad bezpieczeństwem. I dobrze, bo żółta kontrolka od kontroli trakcji jazdy świeciła jak opętana.
Jak R8 zachowywało się na torze? Dosłownie tak jakby było do tego stworzone. Prowadzi się fenomenalnie. Napęd Quattro w znaczący sposób pomagał opanować tą 610-konna bestię. Ciasne zakręty nie robiły na tym aucie żadnego wrażenia. Co istotne jest to tak precyzyjnie złożony samochód, że daje kierowcy znać mniej więcej sekundę wcześniej, że mogłeś przesadzić. Jest to margines błędu, który pozwala na wyratowanie z podbramkowej sytuacji.
Niewątpliwie prowadzenie R8 na torze jest dość proste. Sportowy układ kierowniczy pracuje piekielnie precyzyjnie, ale bez zbędnych oporów. Do tego dochodzi fakt, że zmienne przełożenie układu kierowniczego pozwala na obrót kierownicą jedynie o 360 stopni. Podczas jazdy jest to niezwykle pomocne i pozwala wykonywać jedynie małe obroty kierownicą, tak jak w samochodach przygotowanych do sportowej, wyczynowej jazdy.
Testowanie Audi R8 Plus na torze było niezwykłym przeżyciem. Pokazało jak precyzja i nowoczesna technologia wpływają na konstrukcję pojazdu, jego prowadzenie i odczucia podczas jazdy. Z pewnością dział Audi Sport ma prawo być dumny z tego modelu, ponieważ jest to fenomenalny pojazd. Co więcej R8 możemy również pojechać po bułki do sklepu i wiedzcie, że to nie zmęczy. Jest tak skonstruowane, aby być demonem ma torze, ale przyjacielem na drodze. I to jest piękne.
To nie koniec…
Choć dzień i taki był bardzo udany to przede mną była jeszcze prawie dwustukilometrowa podróż. Tym razem do dyspozycji miałem najnowsze Audi RS3 Sportback. Jest to jeden z chętniej wybieranych modeli z oznaczeniem RS. Z pewnością nie daje tyle doznań co R8, ale do codziennego podróżowania w zupełności wystarcza. Pod maską tego modelu pracuje ten sam silnik co w przypadku TT RS, czyli 5-cylindrowa, 2,5-litrowa jednostka napędowa generująca również 400 KM i 480 Nm. Dzięki tej mocy i napędowi Quattro przyspiesza do 100 km/h w 4,1 sekundy i jak przystało na taki pojazd, maksymalnie osiąga 250 km/h.
Co prawda ciężko opisać jak się nią jeździ po paru godzinach spędzonych na torze, ale zapewnia sporo komfortu. Zawieszenie zostało tak skonstruowane, że długa trasa w zupełności nie męczy ale jest na tyle sztywne, aby móc pobawić się na ciasnych zakrętach. Również układ wydechowy zaczyna być głośniejszy po przekroczeniu 4 tys. obr/min. Z pewnością RS3 Sportback jest idealnym samochodem aby codziennie zamiast podwójnego espresso, po prostu nim się przejechać. Nie zmęczy, a daje odpowiednią dawkę wrażeń z jazdy.
Przeczytaj relację z 1 dnia wyprawy Audi Sport, Warszawa-Ingolstadt >>>
Maciej Gis
Źródło: Menadżer Floty