[W MAGAZYNIE] W rajdach jak w biznesie – rozmowa z Michałem Horodeńskim

W RAJDACH JAK W BIZNESIE

Świeżo upieczony mistrz w Historycznych Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski nie zdradził, jak wygrywać w motorsporcie, ale opowiedział, co rajdy samochodowe mają wspólnego z biznesem. Z prezesem agencji Complex PR i kierowcą rajdowym, Michałem Horodeńskim, rozmawia Piotr Wielgus.

MF: Co skłoniło Cię do rywalizacji w motorsporcie i dlaczego akurat rajdy?

MH: Od lat pracuję w branży motoryzacyjnej, dlatego mój związek ze sportami samochodowymi jest dosyć naturalny. Wcześniej próbowałem rajdów terenowych, w ostatnich latach przerzuciłem się jednak na równiejsze nawierzchnie. W 2016 r. założyłem zespół Toyota Team Classic i razem z przyjaciółmi zaczęliśmy startować w amatorskich imprezach typu track day youngtimerami spod znaku Toyoty, czyli Celicami szóstej generacji. To rozbudziło mój apetyt i zacząłem myśleć o rywalizacji na wyższym, bardziej profesjonalnym poziomie. Początkowo plan zakładał starty w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski, czyli cyklu wyścigowym na krętych, górskich trasach. Ostatecznie jednak wybór padł na Historyczne Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Polski.

MF: Skąd ta zmiana? Co tak przyciąga do HRSMP?

MH: Zaczęło się od Rajdu Grodzkiego, ostatniej rundy ubiegłego sezonu HRSMP. Wybraliśmy się tam wraz z moim pilotem Arkiem Sałacińskim. Nie mieliśmy jeszcze licencji rajdowych, dlatego pojechaliśmy jako załoga tzw. zerówki, czyli auta sprawdzającego trasę przed rajdówkami pełnoprawnych zawodników. Spodobało mi się. Trasa była kręta, wąska i nie brakowało na niej wzniesień, a właśnie tym zainteresowały mnie wcześniej wyścigi górskie. Zdecydowałem, że tędy droga. Wiosną razem z Arkiem wyrobiliśmy licencje i ostatecznie wystartowaliśmy w całym sezonie HRSMP. Nie żałuję tej decyzji. Ten cykl ma swój własny, niepowtarzalny klimat. Zawodnicy są do siebie niezwykle przyjaźnie nastawieni, organizacja stoi na wysokim poziomie, a sama rywalizacja jest naprawdę trudna. W tym sezonie pięć z siedmiu rund HRSMP połączono z Rajdowymi Samochodowymi Mistrzostwami Polski, czyli jeździliśmy na tych samych odcinkach co najszybsze rajdówki w kraju. Ich łączna długość w czasie jednego rajdu często sięgała 100 km, więc to naprawdę coś. Do tego na trasach można spotkać mnóstwo wyjątkowych, klasycznych rajdówek – Toyotę Corollę AE86, Syrenę 104 czy Renault Megane Maxi. A wisienką na torcie był wynik na koniec sezonu.

MF: No właśnie, zdobyłeś mistrzostwo Polski. Co zadecydowało o takim wyniku? Czy doświadczenia biznesowe okazały się przydatne?

MH: W HRSMP samochody podzielone są na 6 kategorii, a ja wygrałem w PZM-6, czyli w kategorii youngtimerów. W moim przypadku najważniejsza była regularność w dojeżdżaniu do mety i wysokie lokaty w poszczególnych rundach, jedną nawet wygrałem w swojej kategorii i byłem 4. w generalce. Jednak końcowa rywalizacja wśród youngtimerów rozstrzygnęła się dopiero podczas ostatniej rundy sezonu, a było naprawdę ciasno.

Gdybym wystartował w jednym rajdzie mniej albo nie dojechał na którymś do mety, nie byłoby o czym rozmawiać. Oczywiście, tej regularności by nie było, gdyby nie wiele innych czynników. Sukces w rajdach to nie tylko zasługa kierowcy, pilota i samochodu, to również wielkie wyzwanie organizacyjne. Trzeba stworzyć dobry zespół, złożony z kompetentnych ludzi, w którym będzie panować przyjazna atmosfera. W dużych ekipach rajdowych, które dysponują ogromnymi budżetami i star-tują w międzynarodowych cyklach, zajmują się tym specjalni menadżerowie, a rolą załóg jest jedynie jak najszybsze dojechanie do mety.

HRSMP jest młodym cyklem, w którym zdecydowana większość zawodników startuje za własne pieniądze, więc to najczęściej właśnie sami kierowcy muszą dobierać współpracowników i zarządzać całym teamem. Do tego dochodzą strategiczne decyzje, dotyczące doboru sprzętu, logistyki czy udziału w danych rundach. W takich sytuacjach doświadczenie związane z zarządzaniem zespołem ludzi w firmie albo prowadzeniem własnego przedsiębiorstwa jest nieocenione.

Oczywiście, gdybym nie wybrał tak niezawodnego auta, jakim jest Toyota Celica GT-Four, to prawdopodobnie też nie byłoby mowy o mistrzostwie. Pomijam również same wyniki na odcinkach, bo to one przecież decydują o wyniku. W rajdach jak w biznesie, o sukcesie decyduje mnóstwo czynników, a każda decyzja może mieć daleko idące konsekwencje.

MF: A z drugiej strony – jaką naukę można wynieść z rajdowej rywalizacji?

MH: Rajdy są wielką skarbnicą wiedzy, przede wszystkim tej życiowej. Zacznę od oczywistości, czyli samej umiejętności prowadzenia samochodu. Zajmuję się motoryzacją od lat, prowadziłem wiele różnych aut i to na przeróżnych drogach w różnych częściach świata, więc doświadczenie za kierownicą mam spore. Ale dopiero rywalizacja w motorsporcie pokazała mi, ile tak naprawdę umiem i ile jeszcze nauki przede mną. Rajdy uczą pokory za kółkiem i zwiększają umiejętności prowadzenia samochodu. A to przydaje się nie tylko na rajdowych odcinkach, ale również w niebezpiecznych sytuacjach na zwykłej drodze.

To chyba największa korzyść, jaką można sobie wyobrazić. Sam rozpocząłem przygodę z rajdami dosyć późno, bo po czterdziestce, więc moje doświadczenia zapewne różnią się od tych, które zdobywają młodsi zawodnicy. Lata prowadzenia biznesu nauczyły mnie skutecznego planowania, sprawnej organizacji, szybkiego podejmowania decyzji czy punktualności. I dobrze się składa, bo właśnie takich elementów wymagają rajdy. Dobrze się czuję w takich warunkach, jednak jeśli ktoś nie ma tego w naturze, będzie się musiał takich umiejętności nauczyć. Na rajdzie nie ma zmiłuj, tutaj trzeba postępować według harmonogramu co do minuty i zawsze być przygotowanym na nieoczekiwane sytuacje.

Starty w rajdach to oczywiście też doskonała zabawa i świetna odskocznia od codzienności. Kiedy z prawie dwiema setkami na liczniku jedzie się przez gęsty las, trudno przecież myśleć o rozliczeniach podatkowych albo umówionych spotkaniach. Każdy wie, że taki reset jest czasami bardzo potrzebny. A nie wspomniałem jeszcze o korzyściach stricte biznesowych…

MF: Czyli jakich?

MH: Wielu zawodników startujących w HRSMP to osoby, które na co dzień z sukcesami prowadzą własne firmy. A ponieważ atmosfera pomiędzy ludźmi w tym cyklu jest naprawdę świetna, starty są również doskonałą okazją do nawiązywania przydatnych kontaktów biznesowych. Ja sam wynoszę ze startów w HRSMP podwójną korzyść. Prowadzę firmę, która zajmuje się wynajmem samochodów do rywalizacji w motorsporcie, organizacją imprez motoryzacyjnych i obsługą PR-ową zawodników. Właśnie dzięki temu, że sam rywalizuję, wiem, czego kierowcy oczekują i od samochodów, i organizatorów zawodów, a także znam realia obsługi medialnej wydarzeń i osób związanych z motorsportem. Starty w rajdach to coś znacznie więcej niż tylko jazda na czas. To ogrom doświadczeń.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *