[W MAGAZYNIE] – Piękno i czar nowej motoryzacji

Łatwo jest zachwycać się tym, co leciwe, minione, pamiętane, trudne do odtworzenia. Często mówimy „A kiedyś to było…”. Wspominamy dawne, nawet najbardziej siermiężne czasy jako coś wspaniałego, pięknego, kiedy wszystko było takie proste. Podobnie jest z samochodami.

Adam Kornacki

Nikt jakoś nie zachwyca się autami, które są popularne dzisiaj. Najprawdopodobniej dopiero za 20 lat będziemy wspominać je z łezką w oku. Może warto to zmienić? W pierwszej połowie lat 90. takie auta jak Polonez, VW Golf II, Opel Kadett czy Mazda 626 nie były niczym specjalnie wykwintnym. Były to po prostu samochody – siermiężne, służące swoim właścicielom na co dzień i od święta, często przez wiele lat. Wówczas auta zmieniało się rzadziej i, siłą rzeczy, własne cztery kółka znaliśmy na wylot: łataliśmy samodzielnie ogniska korozji, zmienialiśmy filtry, płyny eksploatacyjne, klocki hamulcowe. Zamiast patrzeć tępo w ekran telefonu spotykaliśmy się na osiedlach, podwórkach i tam, przy bieżących naprawach naszych samochodów, kwitło życie towarzyskie. Z dzisiejszej perspektywy piękne to były czasy, ale jeśli spojrzymy na pojazdy, którymi jeździliśmy wtedy, warto chwilę pomyśleć i zastanowić się, czy na pewno chcemy, żeby te czasy trwały do dzisiaj lub żeby wróciły.

Dzisiejsza motoryzacja jest inna. Niektórzy twierdzą, że jest zunifikowana, że jest bezduszna, że trudno wydobyć z nowych samochodów jakikolwiek czar. Może i jest w tym trochę racji, ale czy ktoś próbował wydobyć czar z Opla Vectry przed ćwierćwieczem? Toż to wówczas był normalny samochód, taki, jakim dzisiaj jest Insignia! Dopiero z perspektywy czasu zaczynamy się zachwycać tym, co udało się ciężko wypracować, co było przedmiotem westchnień, a po wielu latach stało się rzeczywistością. Mówimy z czułością o starych samochodach – tych, które kiedyś nie zachwycały w ogóle, a dzisiaj po- wodują uśmiech i wzbudzają czar wspomnień.

To może podejmijmy próbę i zacznijmy z większą atencją patrzeć na auta, które pokornie stoją w naszych garażach? Do odważnych świat należy! Jako dziennikarz motoryzacyjny od wielu lat testuję samochody nowe, ale tak naprawdę dopiero podczas realizacji programu Zakup kontrolowany mam okazję przejechać się autami wszystkich segmentów nie w wersji testowej, bogato skonfigurowanej z najmocniejszym silnikiem, ale w wersjach masowo kupowanych przez użytkowników. Czy można znaleźć coś fascynującego w tych autach? Zaręczam Wam, że tak.

Weźmy taką na przykład Škodę Fabię (odważna decyzja, wiem). Nowe auto z salonu; zaraz po opuszczeniu jego bram staje się jednym z miliona takich samych. Ale, ale nagle okazuje się, że we wnętrzu niewielkiego, popularnego samochodu mam do dyspozycji ogromny ekran, setki elektronicznych bajerów, kolorowe animacje, a także systemy ułatwiające podróż, które jeszcze 3 lata temu testowałem w Audi A8! To auto (Fabia) naprawdę potrafi zaskoczyć i naprawdę da się lubić. Albo taki na przykład Ford Mondeo. Znów jeden z miliona w mojej dzielnicy. Ale kiedy postawię ten samochód gdzieś na łące i przyjrzę mu się bliżej, odkryję całą gamę wspaniałych zabiegów stylistów, którzy tworzyli to auto latami: wielka paszcza, skośne reflektory, dostojna linia boczna, ogromny rozstaw osi dający przestrzeń na tylnej kanapie. To są udogodnienia, którymi można się zachwycać! A po zajęciu miejsca za kierownicą okazuje się, że pędząc po autostradzie z prędkością 140 km/h czy też stojąc w korku w Dolince Służewieckiej, spalam średnio 5,5 l benzyny na setkę, bo to cudowne auto napędza trzycylindrowy litrowy silniczek o kosmicznej mocy i momencie obrotowym. Zaskakujące?

Przywołajmy też na przykład Toyotę Corollę (już nie Auris, bo koncern wrócił do nazwy Corolla we wszystkich wersjach nadwoziowych popularnego na całym świecie kompaktu). Tu natomiast fascynuje obcowanie z technologią hybrydową. I to w najnowszym wydaniu, bo sama hybryda nie jest już nowością (ma ponad 20 lat). Siedząc za kierownicą Corolli w wielkomiejskim korku, mam pełną świadomość, że układ spalinowy jest kompletnie wyłączony, a ja nie zatruwam… na przykład kobiety spacerującej z wózeczkiem po chodniku tuż obok mnie. Ona i jej dziecko mają prawo żyć zdrowo, a ja cieszę się, że do tego zdrowia mogę się przyczynić.

Nowoczesne samochody są piękne i wcale nie muszą być supersamochodami z tysiącami koni pod maską. Korzystajmy z tych dobrodziejstw, które są nam oferowane w motoryzacji, nie bójmy się wyzwań i podejmowania odważnych decyzji, bo tylko takie mają sens. Nam, dziennikarzom, zawsze łatwo jest zachwycać się tym, co drogie, a ganić to, co tanie i niedopracowane. Dlatego kiedyś podjąłem decyzję, że pójdę pod prąd – w autach najdroższych będę szukał wad, a zachwycać się będę tym, co proste i funkcjonalne. Wprowadzam tę zasadę od 13 lat podczas realizacji „Zakupu Kontrolowanego”, w którym pojawiają się pojazdy nowe i używane. I będę się jej trzymał. Będę zachwycał się każdą samochodową nowinką i każdym kolejnym systemem bezpieczeństwa. A za 25 lat tymi autami pozachwycacie się także Wy. I powiecie: „Kiedyś to było…”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *