[W MAGAZYNIE] Mateusz Kusznierewicz w rozmowie z „MF” – Doceniam piękno samochodów

Ze znanym żeglarzem sportowym, mistrzem olimpijskim, mistrzem świata i Europy, Mateuszem Kusznierewiczem, rozmawiamy o jego karierze, miłości do sportu i fascynacji motoryzacją.

Menadżer Floty: Jest Pan dwukrotnym medalistą olimpijskim, mistrzem świata w klasie Finn oraz pięciokrotnym mistrzem Europy. Co jest najważniejsze w osiągnięciu takich sukcesów sportowych?

Mateusz Kusznierewicz: Do sportu podchodzę metodycznie – tak zostałem nauczony w domu i przez trenerów. Właściwie wszystko zaczyna się od marzeń. Na podstawie marzeń i mojej pasji do żeglarstwa zastanowiłem się, jakie cele mogę sobie w tej dziedzinie postawić. Zacząłem od mniejszych celów, które później ewoluowały. W przypadku sportu na początku chciałem być najlepszy w mieście, później w województwie, w Polsce, w Europie i na świecie. Moim nadrzędnym celem zawsze było wystartowanie w Igrzyskach Olimpijskich, a później osiągnięcie w nich określonego rezultatu. Pod sprecyzowany cel układałem plan. Był on modyfikowany w zależności od zmiennych okoliczności i mojego coraz większego doświadczenia. Kluczem do sukcesu jest wyjście od marzenia, obranie celu, ułożenie planu, a później strategii.

Który start wspomina Pan z największym sentymentem?

Wspaniałe były Igrzyska Olimpijskie w Atlancie, w 1996 r., gdzie popłynąłem nie jako faworyt, a bardziej czarny koń, i wykorzystałem swoją szansę. Zdobyłem pierwszy w historii polskiego żeglarstwa medal olimpijski – od razu złoty. Igrzyska w Sydney, 4 lata później, mimo porażki i zajęcia czwartego miejsca także wspominam z sentymentem, bo były piękne. Sydney jest cudownym miastem, a Australia przywitała nas wspaniale.

Jaki był Pana pierwszy samochód?

Moim pierwszym samochodem był Fiat 126p w kolorze żółtym, z 1987 r. Ledwo się do niego mieściłem. Miałem wtedy 17 lat.

Jaką rolę odgrywa w Pana życiu samochód? Czy dużo czasu spędza Pan za kierownicą?

Jestem fanem motoryzacji, przez wiele lat jeździłem co roku w marcu na targi motoryzacyjne do Genewy. Miałem tam przepustkę prasową i mogłem w dniu przeznaczonym dla dziennikarzy oglądać nowe modele aut. Jestem także estetą, podziwiam i doceniam piękno świata, przedmiotów i oczywiście samochodów. Zwracam uwagę na to, jak są zaprojektowane, zarówno z zewnątrz, jak i w środku. Samochód traktuję nie tylko jako narzędzie pracy czy w prywatnym życiu jako środek przemieszczania się z punktu A do B, ale czerpię z jazdy przyjemność. Lubię podróżować nawet na dłuższych trasach. Im bardziej komfortowe i wygodne auto, tym lepiej znoszę dalekie podróże. Powinno ono być przestrzenne i nie może mnie zmęczyć – w moim przypadku jest tak, że męczą mnie auta sportowe. Wybieram samochody, które dają mi poczucie spokoju i wygody.

Obecnie pełni Pan funkcję ambasadora nowego modelu brytyjskiej marki – Range Rovera Velar. Co najbardziej podoba się Panu w tym samochodzie?

Land Rover zachwycał mnie od dawna, uwielbiam tę markę i jej historię. Ma ona „pazur” i charakter. Auta są niepowtarzalne i przyciągają uwagę. Wcześniej miałem przyjemność jeździć Land Roverem, wielu moich znajomych ma auta tej marki. Próbowałem sił za kierownicą Range Rovera Sport, Evoque, ale kiedy dowiedziałem się, że Land Rover przygotowuje nowy model, z zaciekawieniem czekałem na jego premierę i tak dobrze się złożyło, że połączyliśmy siły.

Pełnię funkcję ambasadora marki Land Rover, ale także nowego Velara. Jest to auto inne niż wszystkie. Nawiązuje proporcjami i linią do pozostałych modeli Land Rovera, jednak to nowy design, bardziej opływowy, bryła jest spójna. Auto zachowuje tradycje marki, ale jednocześnie jest naszpikowane elektroniką, bardzo nowoczesne, wręcz innowacyjne. Muszę przyznać, że moment, kiedy zobaczyłem ten samochód po raz pierwszy, pamiętam do dziś – była to miłość od pierwszego wejrzenia.

Jakimi rodzajami samochodów najbardziej lubi Pan jeździć: sportowymi, eleganckimi limuzynami czy bardziej uniwersalnymi autami typu SUV?

Zdecydowanie lubię jeździć SUV-ami – przede wszystkim ze względu na doskonałą widoczność zza kierownicy. Prowadząc, widzę wszystko, co dzieje się dookoła, mam ten komfort, że dostrzegam nawet to, co jest przed i za innymi samochodami. Lubię auta z napędem na 4 koła, bo czuję się w nich bardzo bezpiecznie, szczególnie wtedy, gdy nawierzchnia jest śliska. Zabieram w swoje liczne podróże spory bagaż, a w aucie typu SUV mam większy bagażnik, na tylnym siedzeniu jest też więcej miejsca. Jestem osobą, która dużo czasu spędza na świeżym powietrzu, lubię przestrzeń, której szukam także w samochodzie – Land Rover spełnia moje potrzeby w 100%, dlatego ta współpraca bardzo mnie cieszy.

Wywiad z Mateuszem Kusznierewiczem możesz przeczytać także w interaktywnym wydaniu magazynu Menadżer Floty – zobacz e-wydanie

Czy długą trasę pokonywaną wygodnym samochodem można porównać do żeglowania?

Zdecydowanie można. Często się mówi, że auto płynie po drodze, jednak analogii jest dużo więcej. Podczas podróży płynę, jak w regatach, zmieniam pasy, halsuję, przez nawigację szukam najlepszej, nie zawsze najkrótszej trasy do celu. Jazda samochodem, podobnie jak żeglarstwo, wymaga uwagi, myślenia, skupienia i obserwacji.

Marka Land Rover została partnerem wszystkich Pana projektów żeglarskich. Proszę powiedzieć, o jakie projekty chodzi?

Startuję nadal w regatach jako zawodnik i bardzo się cieszę, że na regaty, do mariny, mogę dojechać wygodnym samochodem. Pływam teraz na małej łódce typu Star, ale także na dużych jachtach morskich zarówno w kraju, jak i za granicą. Moje wszystkie starty żeglarskie wspiera Land Rover, który jest także partnerem mojej Akademii – inicjatywy adresowanej do dzieci i młodzieży, ale też do biznesu. Nie skupiamy się jedynie na doświadczonych żeglarzach i dużych projektach, ale również na młodych osobach – przyszłości polskiego żeglarstwa.

Niektóre z Pana przedsięwzięć, np. Żeglarska Akademia Mateusza Kusznierewicza, są skierowane do dzieci i młodzieży. Czy dzięki temu projektowi doczekamy się Pana następców?

Mam taką nadzieję, także po to założyłem Akademię. Nie chodzi jednak o zdobywanie kolejnych medali, nagród. W Akademii przede wszystkim uczymy dzieci, jak mieć pasje, marzenia oraz współdziałać w grupie. To są wartości, które później przekładają się na życie prywatne i zawodowe. Pokazujemy im żeglarstwo poprzez przygodę.

Czy zainteresowanie czynnym uprawianiem amatorskiego sportu w Polsce rośnie?

Widać duże ożywienie w biegach, jeździe na rowerze, ale także w żeglarstwie, co bardzo mnie cieszy. Jest sporo prywatnych inicjatyw, może mniej klubowych. Moim zdaniem poziom aktywności fizycznej wzrósł, ale także znacznie więcej się o tym mówi. Sport w amatorskim wydaniu, po dobrej rozgrzewce, każdemu się przyda.

Jakie widzi Pan paralele między sportem a biznesem?

Sport i biznes mają ze sobą wiele wspólnego, bo w obu, aby osiągnąć sukces, niezwykle ważne są te same umiejętności i wartości: wyznaczanie celów, motywacja, praca zespołowa, systematyczność, umiejętność radzenia sobie z porażkami i wyciąganie z nich konstruktywnych wniosków. To, czego nauczyłem się jako sportowiec, z powodzeniem wykorzystuję teraz w biznesie. Wspomniałem też o tym, mówiąc o mojej Akademii. Młodzież kształtuje swój charakter poprzez sport, a jego siła przydaje się później zarówno w życiu prywatnym, jak i w biznesie.

Mateusz Kusznierewicz teraz to sportowiec, biznesmen, ambasador sportu i motoryzacji?

Tak, to na pewno dobra kolejność. Dużo mówię o swojej działalności sportowej, o swojej pasji, dzielę się spostrzeżeniami, staram się zaciekawić – tak postrzegam swoją misję.

Rozmawiał
Piotr Wielgus

Artykuł ukazał się pierwotnie w magazynie „Menadżer Floty” (wyd. VIP 07/2017)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *