[W MAGAZYNIE] 'Auto-auto’ – nadchodzi epoka samochodów autonomicznych

Każda dekada motoryzacyjna ma swoje hasło lub hasła przewodnie. Bezpieczeństwo, ekologia, downsizing, a wcześniej doładowane silniki wysokoprężne. Dziś królują samochody elektryczne i hybrydowe oraz pojazdy autonomiczne. Dla konserwatywnych miłośników motoryzacji jeszcze nigdy trendy nie były tak sprzeczne z ideą motoryzacji – zwłaszcza kiedy na tapecie pojawiają się autonomiczne samochody.

Autonomiczne samochody to dla jednych przekleństwo, ale dla innych jedyna możliwość samodzielnej podroży. Dzieci, niepełnosprawni, a nawet kierowcy po lampce wina będą mogli poruszać się bez ograniczeń. Czy jednak technologia autonomiczna auta to na pewno nowość? Nie, to raczej konsekwentnie realizowana strategia koncernów, już nie tylko motoryzacyjnych, oraz wynik postępu technicznego.

 Auta wyręczają kierowców…

w imię bezpieczeństwa już od dawna. Z jednej strony systemy poprawiające trakcję – ABS czy ESP, a z drugiej komfort – automatyczne skrzynie biegów czy systemy wspierające ruszanie pod górę. Tego typu udogodnienia można wymieniać bez końca i to ciągle z innej części samochodu: czujniki ciśnienia w oponach, monitoring martwego pola, asystent parkowania, aktywny tempomat czy systemy ostrzegania przed kolizją. Jeśli do tego dołożymy jeszcze dobry infotainment z nawigacją on-line, to w zasadzie mamy prawie gotowe autonomiczne auto.

Technologicznie jesteśmy gotowi

…ale mentalnie jeszcze nie. Zresztą różnice w podejściu widać szczególnie dobrze między kierowcami z Ameryki Północnej i Europy, w tym z Polski, gdzie prowadzenie auta ma często bardzo emocjonalny charakter – prawie jak walka o przodownictwo w stadzie. Amerykańscy kierowcy traktują samochody bardziej przedmiotowo – jako środek do wypełniania codziennych zadań – prawie bez emocji. Trochę to nawet czuć w zestrojeniu zawieszenia i układach kierowniczych aut zza Wielkiej Wody. Dlatego jest im zdecydowanie prościej zaakceptować oddanie kierownicy automatowi. Liczy się komfort oraz możliwość innego zorganizowania odzyskanego czasu. Drzemka dla zmęczonych lub e-mail dla zapracowanych brzmi kusząco. W końcu w miejskich korkach spędzamy nawet kilkadziesiąt minut dziennie.

Dlaczego ludzie budują autonomiczne samochody?

Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Jest za to kilka, ale za to bardzo dobrych. Po pierwsze bezpieczeństwo. Szef Tesli Elon Musk (orędownik i producent samojeżdżących samochodów) uważa, że przyszłość motoryzacji należy do samochodów autonomicznych, a za ok. 20 lat ludzie mogą otrzymać zakaz prowadzenia pojazdów poruszających się po drogach. W jego ocenie człowiek stanowi za duże zagrożenie dla transportu. Niejako potwierdzeniem tych słów są prace badawcze potwierdzające skuteczność systemów bezpieczeństwa montowanych w autach konwencjonalnych. Cytując raport „Assessment of the Effectiveness of Advanced Collision Avoidance Technologies”, który został opublikowany w 2014 r. przez wydawnictwo Uniwersytetu Michigan:

  • system ESP pozwala uniknąć aż 26% zdarzeń z udziałem jednego samochodu, 64% dachowań i aż 13% zdarzeń z udziałem wielu aut;
  • systemy ostrzegania przed kolizją w połączeniu z aktywnym tempomatem (FCW – forward collision warning + ACC – adaptive cruise control) mogą wyeliminować aż 10% zdarzeń najechania na tył.

Dane te brzmią bardzo zachęcająco, choć nie dotyczą jeszcze 100% aut autonomicznych.

Innym argumentem przemawiającym za samochodami bez kierowców jest ekologia i to w co najmniej kilku wymiarach. Po pierwsze automaty potrafią jeździć efektywnej, a po drugie generują mniej korków z uwagi na zawsze aktualną znajomość sytuacji na całej drodze do celu i umiejętny dobór najlepszej trasy.

Wróćmy jednak do przyszłości

Autonomiczne samochody to jedno. Drugie to infrastruktura drogowa, a w zasadzie ulice pełne sensorów i systemów komunikacji radiowej V2V (Vehicle-2-Vehicle) i I2V (Infrasctructure-2-Vehicle). Klasyczne znaki i drogowskazy zostaną zdublowane do elektronicznej wersji, rozumiane tylko przez auta bez kierowców. Zresztą stosowanie się do przepisów ruchu drogowego nabierze kompletnie nowego wymiaru. Całkiem prawdopodobne jest, że ograniczenia prędkości będą narzucane centralnie przez centrum nadzoru ruchu w zależności od aktualnych parametrów i ruchu oraz warunków pogodowych. Wzorce zaczerpnięte niczym z lotniczej kontroli lotów. Wymaga to oczywiście wytworzenia standardów elektronicznej wymiany informacji z wielu źródeł i bardzo sprawnego przetwarzania i przesyłania danych do poruszających się obiektów. W tym miejscu należy postawić sobie pytanie, czy ta część autonomicznej rewolucji to jeszcze przemysł motoryzacyjny czy już informatyczny.

Autonomiczne samochody to również rewolucja społeczna

Czy będziemy chcieli kupować samochody, których nie będziemy prowadzić? Raczej nie – społeczeństwa przesiądą się do miejskich wypożyczalni. Pewne zwyczaje i biznesy znikną: miejsce parkingowe znajdzie się samo, sprzedaż hot-dogów na stacjach benzynowych straci sens, bo ludzie przestaną tam jeździć. Pojawią się za to nowe usługi, jak autonomiczni kurierzy czy systemy rezerwacji krótkich podróży.

A co z samochodami z kierownicą, gazem i hamulcem?

Czy trafią do rezerwatów? A jeśli tak i np. mają to być tory samochodowe dostępne w weekendy dla amatorów sportu, to dlaczego nie? Jak jednak będzie naprawdę? Już wkrótce przekonamy się sami.

Michał Baranowski

Artykuł ukazał się pierwotnie w magazynie Menadżer Floty (wyd. 11/2016)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *