[Gorazdowski w podróży] Rio de Janeiro – miejsce warte grzechu

To będzie opowieść o niewykorzystanych szansach, o kopciuszku, który miał pantofelek i karocę w zasięgu ręki, a został z zabłoconym buciorem i bez transportu. Będzie o Rio de Janeiro.

Nie ma na całym świecie drugiego tak pięknie położonego miasta jak Rio. Takich plaż, zatok, takiego oceanu, dżungli w środku miasta, gór nie ma nigdzie indziej. Nawet bajkowo położony Kapsztad nie sięga Rio do pięt. Vancouver? Też piękne, zupełnie inne, ale jeżeli chodzi o położenie… raczej nie ma szans.

Rio to miejsce, które ma potencjał, by stać się światową perełką, by mieszkańcy, podobnie jak w Barcelonie, mieli już dość turystów (choć dzięki nim świetnie żyją i oni, i samo miasto). Świetne położenie, znakomity klimat, zawsze ciepło, czasami bardzo ciepło, ciepły ocean oblewający miasto, sympatyczni ludzie, karnawał, znakomite jedzenie. Jest tam wszystko, a tymczasem Rio zamiast kwitnąć, nie ma się najlepiej.

Igrzyska nie stały się żadnym lekarstwem dla znajdujących się w opłakanym stanie finansów brazylijskiego państwa. I finansów samego Rio. Pozytywnego efektu nie przyniósł Brazylii piłkarski Mundial, nie przyniosły go również Igrzyska. Organizacje turystyczne w Brazylii utrzymują, że rok po Mundialu liczba turystów utrzymuje się na takim samym poziomie co przed mistrzostwami. Czemu tak? Przecież karnawałowe rytmy w Rio, odgłosy toczącej się wody i przede wszystkim widoki w Iguazu czy amazońska nietknięta jeszcze miejscami dżungla powinny przyciągać mnóstwo turystów. Niestety, z powodu wysokich kosztów, dużego zagrożenia przestępczością i przez słaby marketing do Brazylii przyjeżdża ich zadziwiająco mało. Tylko 25% odwiedzających co roku Meksyk czy 10% turystów, którzy wybierają się do Hiszpanii. Nawet samo Rio, które ma swoje nieporównywalne z niczym innym skarby, odwiedza tylko tyle samo osób w roku co… Warszawę!!! Pięć razy więcej osób niż do Rio przyjeżdża do też daleko leżącej np. od Europy – Limy.

IMG_8755

Skąd się to bierze? Kto zawinił? Co można zrobić?

Zaczynając od początku. Rzeczywiście Brazylia nie jest najtańsza. Można założyć, że tygodniowy wypoczynek zorganizowany przez niemieckie biuro podróży w Brazylii będzie o 70% droższy niż ten w uroczej Tajlandii. Ceny na miejscu wcale nie powalają. Są podobne do tych w Polsce. Na przykład wjazd kolejką na wzgórze, na którym stoi figura Chrystusa, kosztuje 60 zł, a na Głowę Cukru, słynną kolejką znaną z filmów z Bondem, tyle samo. Wcale niewiele drożej niż na Pałac Kultury w Warszawie. Brazylijski real bardzo się w ostatnich latach osłabił w stosunku do dolara, co też sprzyja turystyce. Najważniejsze chyba nie są jednak koszty, ale bezpieczeństwo, a w zasadzie jego brak.

W maju 2015 r. doszło do pierwszej od 7 lat regularnej strzelaniny w fawelach Santa Maria. To pokazało, że proces przywracania porządku i bezpieczeństwa w mieście nie przebiega zgodnie z założeniami. Liczba rabunków wzrosła w mieście o 25% w porównaniu z ubiegłym rokiem. To największy wzrost od 1991 r. W pierwszym półroczu ubiegłego roku zgłoszono w Rio 50 tysięcy kradzieży. Skradziono ponad 6 tysięcy telefonów. Liczba zabójstw nie chce spaść poniżej 20 na 100 000 mieszkańców, co sprawia, że Rio należy do najniebezpieczniejszych miast świata. To więcej niż w ostatnich trzech miastach organizatorach Igrzysk razem wziętych.

IMG_8771

Porządku w Rio w sierpniu pilnowało ponad 85 tysięcy policjantów. To dwa razy więcej niż w zagrożonym zamachami terrorystycznymi Londynie 4 lata temu. Podczas Mundialu w 2014 r. w Rio dzięki mobilizacji policji i wojska zawody przebiegły bez zakłóceń. Na szczęście podobnie było podczas Igrzysk. W żadnym innym mieście tylu taksówkarzy nie nosi zegarków na prawej, a nie na lewej ręce, żeby ktoś przypadkiem, mimochodem, w korku nie zdecydował za nich, że zegarek zmieni właściciela. Prawie wszyscy noszą plecaczki przed sobą, a nie na plecach, żeby wyrównać szanse w starciu ze złodziejami. Mało ludzi nosi jakąkolwiek biżuterię, wcale nie dlatego, że nie lubią złota czy drogich kamieni.

Na dodatek przyplątał się jeszcze przenoszony przez odmianę komara wirus Zika. Może być bardzo niebezpieczny dla zdrowia, szczególnie dla kobiet w ciąży i tych, które w najbliższym czasie zamierzają zajść w ciążę. Wiele wskazuje na to, że zakażenie wirusem Zika prowadzi do niedorozwoju mózgu u noworodków. Niestety przeciwko wirusowi nie ma żadnej skuteczniej szczepionki. Można jedynie używać środków przeciw komarom, spać w pomieszczeniach z moskitierą. Na szczęście w sierpniu, czyli podczas brazylijskiej zimy, aktywność komarów jest znacznie mniejsza niż zwykle. Jest przecież bardziej sucho i jest chłodniej.

20150731_222109_Richtone(HDR)

Czy to zachęca do odwiedzin? Nie bardzo. Szkoda, że Rio nie wykorzystało swojej szansy, jaką dały mu Igrzyska. Po nich zostanie kilka nowych obiektów sportowych, pole golfowe zbudowane częściowo na terenie rezerwatu, kawałek nowej linii metra. Za mało jak na tak gigantyczne pieniądze, jakie kosztuje organizacja Igrzysk. Przede wszystkim Brazylijczycy nie poradzili sobie z zanieczyszczeniem wód Zatoki Guanabara. Za to powinni się wstydzić przed całym światem. W 2009 r., kiedy MKOL wybrał Rio na gospodarza Igrzysk, obiecywano, że do czasu Igrzysk zatoka zostanie całkowicie oczyszczona. To miał być wkład sportu w dziedzictwo narodowe Rio. Miało być lepiej po Igrzyskach. I co? I nic. Obiecywano wybudowanie 8 oczyszczalni ścieków. Rok temu była zaledwie jedna, nie w pełni sprawna. Co sekunda do zatoki Guanabara wpada 8 tysięcy litrów ścieków i 100 ton śmieci dziennie. Amerykańscy empidemiolodzy mówili, że w USA tak skażony akwen zostałby zamknięty i otoczony kordonem sanitarnym. Liczba wirusów w wodzie milion razy (!) przekracza poziom dopuszczalny w Stanach Zjednoczonych.

Czy ktoś się jeszcze zastanawia, czy pojechać do Rio? No pewnie, no jasne, trzeba się pakować i jechać, jak szybko się da. Mimo tych wszystkich niedogodności to miejsce warte grzechu. W kolejnym felietonie rozwinę tę myśl. Postaram się przesłać uśmiechy brazylijskich dziewczyn, zapach smażonego w churascarii mięsa, rytmy z sambodromu i nieziemskie widoki. Wieczorem w Santa Teresa mam nadzieję posiedzieć i popatrzeć, jak tańczą sambę. Na Lapie posłuchać najlepszych w tej okolicy Brazylii koncertów, na Copacabanie popatrzeć, jak grają w piłkę przyszli mistrzowie…

Materiał pierwotnie ukazał się w magazynie Menadżer Floty, nr 7/2016

Tomasz Gorazdowski
Polskie Radio Program III

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *