[Gorazdowski w podróży] Kto bogatemu zabroni?

Moja koleżanka postanowiła ostatnio pojechać z dziećmi do Stanów. Będzie świetnie – zapewniałem ją. A gdzie konkretnie chcecie jechać? Do Montany, żeby na rancho moje córki pojeździły konno – odpowiedziała. OK, kto bogatemu zabroni – pomyślałem, ale skoro to dopiero pierwsze kroki dziewcząt w jeździectwie, to nie mogą jeździć w Polsce, tylko muszą jeździć w Ameryce?

Kiedy wrócili z amerykańskich wojaży, koleżanka strasznie narzekała, że drogo. Pokoje na rancho, oczywiście z utrzymaniem i możliwością jazdy konnej, kosztowały majątek. Bilety lotnicze też były drogie. Jednym słowem – było za drogo. Chyba byliśmy w innych Amerykach – powiedziała, przypominając mi, że przed wyjazdem mówiłem jej, że w USA jest fajnie i przystępnie cenowo. Ale nie mówiłem o pobycie na rancho w Alabamie. A ja podtrzymuję swoje.

Nie należy się bać, że podróż po Stanach zrujnuje nas dokumentnie. W prosty sposób możemy spowodować, że wydamy znacznie mniej, niż ktokolwiek jest w stanie pomyśleć. Oczywiście są rejony, gdzie trudno znaleźć miejsce do spania za cenę poniżej 100 dolarów za noc. Tak jest w Nowym Jorku, niestety. Ale poza miastem przyciągającym najwięcej turystów na świecie spokojnie znajdziemy pokój w motelu za 50 dolarów, pod warunkiem oczywiście, że nie próbujemy się w szczycie sezonu zatrzymać w miejscu, które jest jedną z większych atrakcji turystycznych. Trzeba albo miejsca rezerwować z dużym wyprzedzeniem, albo pogodzić się z tym, że nie będziemy spali np. w hotelu na samej krawędzi Wielkiego Kanionu Kolorado. Kilkadziesiąt kilometrów dalej ceny już będą do zaakceptowania. Na większości stacji benzynowych dostaniemy gazetki z ogłoszeniami i cenami specjalnymi w hotelach w niedużej odległości, w najbliższych stanach.

No tak, wspomnieć trzeba, że do dyspozycji mamy internet. Zakładając, że w amerykańską podróż ruszyliśmy kamperem (to bardzo popularny sposób podróżowania w USA), wcale niekoniecznie musimy korzystać z płatnych pól namiotowych. Możliwości darmowych, całkowicie legalnych noclegów w USA jest mnóstwo. Można spać wszędzie tam, gdzie nie jest wyraźnie powiedziane, że teren jest prywatny albo parkowanie w nocy jest nielegalne. Na www.boondockerswelcome.com znajdziemy listę miejsc, w których gospodarze za darmo pozwolą zaparkować na noc nasz mobilhome. Jest też sporo miejsc, gdzie za darmo rozbijemy namiot.

Można spróbować znaleźć coś ciekawego na www.freecampsites.net. Internet w swoim dobrodziejstwie oferuje nam ogromną bazę ludzi, którzy za darmo są w stanie przygarnąć nas pod swój dach. Couchsurfing w USA jest bardzo popularny. A jeżeli się nie uda, to w sieci tanich moteli bądź hoteli znajdziemy nocleg za 50 dolarów. To mimo wszystko taniej niż w Zakopanem bądź na Mazurach podczas sezonu. A jeżeli nie jesteśmy ograniczeni finansowo, baza hotelowa w USA zadowoli nawet najbardziej wybrednych.

No tak, trzeba się jeszcze przemieszczać. Rezerwując bilet kolejowy z wyprzedzeniem, z jednego wybrzeża na drugie dostaniemy się za 227 dolarów. Kiedy odpowiednio wcześnie wszystko zorganizujemy, bilet z Nowego Jorku do Los Angeles, San Francisco albo Seattle będzie nas kosztować właśnie nieco ponad 200 dolarów. Ale przecież Stany to miejsce, po którym najlepiej poruszać się samochodem albo motocyklem. Gdzie jak nie tam, po serpentynach Gór Skalistych lub słynną drogą nr 1, prosto na zachód drogą 66 albo w Arizonie drogami, gdzie zakręty zdarzają się co kilkadziesiąt kilometrów. I znów możemy sobie zredukować koszty prawie do minimum.

Po pierwsze w zależności od tego, jak długo chcemy tam być i jaki dystans pokonać, możemy bardzo tanio kupić samochód. Nie opłaca się na kilka dni, ale na dłuższy czas opłaca się znakomicie. Za kilkaset dolarów kupimy samochód, który przewiezie nas z punktu A do punktu B i jeszcze później sprzedamy go komuś innemu. Jak na europejskie standardy, wypożyczalnie samochodów są stosunkowo tanie, a benzyna jest znacznie tańsza niż w Polsce.

Ale podróżować możemy również za darmo lub prawie za darmo. Co roku miliony Amerykanów jeżdżą wypożyczonymi samochodami, kamperami ze wschodu na zachód albo w przeciwnym kierunku. To oznacza, że tysiące aut trzeba potem przetransportować z powrotem w miejsce, z którego ruszyły w drogę. Można zostać kierowcą takiego samochodu. Przejedziemy przez cały kraj czasami zupełnie za darmo albo za 5 czy 10 dolarów dziennie, mając często nawet opłaconą benzynę. Z Florydy najlepiej wydostać się w ten sposób na wiosnę. A kierunki? Całe USA, choć najłatwiej trafić na auto, które trzeba przetransportować na północ.

Skoro będziemy wiedzieli, gdzie tanio spać i czym jechać, pora zadać sobie pytanie, dokąd jechać. Większość osób, które wybiorą się do Ameryki podróżować, zapewne będzie wiedziało, co chce obejrzeć, gdzie pojechać, jak spędzać czas. Ale nie wszyscy i nie do końca. Możemy zdać się trochę na los. W internecie łatwo znaleźć mapę (http://www.randalolson.com/2015/03/08/computing-the-optimal-road-trip-across-the-u-s/) stworzoną dzięki specjalnemu algorytmowi, która pokazuje najkrótszą drogę, by zobaczyć najważniejsze zabytki, parki narodowe we wszystkich stanach USA. Podobno żeby tylko przejechać całą trasę, potrzeba 10 dni, na oglądanie, zwiedzanie trzeba 3 miesięcy. Ułatwiając sobie planowanie, możemy poruszać się po Stanach według założonego schematu. Bardzo popularne jest podróżowanie szlakiem ważnych miejsc historycznych, szlakiem bitew czy wiekopomnych wydarzeń.

Można poruszać się szlakiem najważniejszych sportowych imprez, po halach NBA i lodowiskach NHL, zaliczając najważniejsze mecze baseballu czy NFL, futbolu amerykańskiego. Po drodze może będziecie mieli szczęście zajrzeć na wyścig Daytona 500 albo do Indianapolis. Albo do Vegas na jakąś ważną walkę bokserską.

A może szlakiem najbardziej charakterystycznych dań, miejscowych specjałów kulinarnych. Sushi w Seattle, chińszczyzna w San Francisco, rewelacyjne steki w Houston i różności w Portland, mieście, w którym znajduje się ponad 700 ulicznych budek z jedzeniem z całego świata, gdzie dostaniemy „black and white cookies” czarno-białe ciasteczka, które nie są ciasteczkami; „egg cream”, który nie ma w sobie ani jajek, ani kremu, ani śmietany, tylko wodę sodową, syrop czekoladowy i mleko; podawane na przeróżne sposoby hot-dogi. Wiadomo, w Nowym Jorku.

Należy jednak zakładać, że najchętniej będziemy oglądać cuda natury, których w Stanach Zjednoczonych nie brakuje. A pewne sugestie, którą trasą można się poruszać i co zobaczyć, w kolejnym numerze „Menadżera Floty”.

Materiał pierwotnie ukazał się w magazynie Menadżer Floty, nr 2/2016

Tomasz Gorazdowski
Polskie Radio Program III

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *