[TEST] Isuzu D-Max Shiro – Robotnik w przyzwoitych szatach

Samochody łączące ciężką pracę z komfortem są coraz rzadziej spotykane. Większość producentów znając realia rynkowe stara się iść w tym drugim kierunku. Isuzu postanowiło dzielnie trwać przy pierwszej opcji, starając się znaleźć też w tym wszystkim na tyle akceptowalny komfort, aby D-Max stał się autem zarówno do zadań specjalnych, jak i do codziennych podróży.

Woły robocze – to określenie kiedyś było wizytówką każdego oferowanego pick-up’a. Były to samochody stworzone do stawiania czoła najcięższym wyzwaniom. Przewiezienie ponad tony towaru po nieutwardzonych drogach czy pokonanie pustynnych bezdroży bez zbytniego szanowania pojazdu nie było wyzwaniem. To nie były auta o które trzeba było dbać i uważać na każde zadrapanie. Projektanci mieli postawione podczas pracy przy tych pojazdach jedno zadanie – niezawodność.

Takie podejście obowiązywało przez wiele lat. To właśnie dzięki niemu na rynku było tak wiele dobrych pick-up’ów, które stały się już niemal legendarne. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Nissan Navara oraz Toyota Hilux to chyba najlepszy dowód na to, że samochody niczym stary dobry cep,  mogą być proste, bezawaryjne i niezawodne.

Jednak z biegiem lat wszystko zaczęło się zmieniać. Rozwój technologii i silne ukierunkowanie na bezpieczeństwo sprawiły, że pick-up’y „zmiękły”. Stały się raczej laurkami albo nawet maskotkami marek, które oficjalnie nazywają je uzupełnieniem gamy, a nie ich filarem o solidnych fundamentach. To przykre, ponieważ niektóre marki wypromowały się na niezawodności tych aut, a teraz, wraz z innymi historycznymi modelami powoli czekają na zapomnienie.

Drwal z lasu

Na szczęście na rynku są jeszcze ostatni przedstawiciele wymierającego gatunku. Jednym z nich jest Isuzu D-Max. Ten pick-up wyróżnia się ze swojej konkurencji prostotą i finezją godną pojazdów z połowy XX wieku. W tym przypadku nie mamy co szukać designerskich przetłoczeń, wypływających na poprawę współczynnika Cx. Tutaj sprawa jest jasna. Jest to auto o kształtach „lodówki” na kołach. Proste płaszczyzny ozdobione małą domieszką chromu z przodu dają temu autu charakter, którego zaczyna brakować konkurencji. W tym przypadku liczy się praktyczność.

W poliftingowej odmianie wprowadzono nieco „upiększeń”. Zmiany widać przede wszystkim z przodu. Zmienił się kształt przedniego zderzaka, przednia atrapa chłodnicy, maska oraz kształt reflektorów. Pojawiła się też nowa wersja stylistyczna – Shiro. Jest to najbogatsza odmiana, która wyróżnia się białym lakierem, przednią nakładką na zderzak, ciemno-szarymi alufelgami, obudowami lusterek oraz specjalną zabudową przestrzeni ładunkowej.

Przyzwoite wnętrze

Praktyczność widać również we wnętrzu. Deska rozdzielcza wykonana jest z dobrego jakościowo plastiku. Wszystkie elementy, jak na przykład zestaw multimedialny od Pioneera, został dobrze wkomponowane w deskę. Można powiedzieć, że estetyka w tym przypadku została zachowana. Nie ma się jednak co oszukiwać. Wykorzystane materiały, choć nienajgorszej jakości, to nie są w stanie konkurować z tym, co oferowane jest choćby w Navarze czy Hiluxie.

W Isuzu nie zabraknie natomiast miejsca dla kierowcy i pasażera siedzącego z przodu. Choć podłoga jest dość wysoko, a fotele są nisko osadzone, to zajęcie dobrej pozycji za kierownicą nie jest trudne. Do tego dochodzą dobrze wyprofilowane, szerokie fotele, które zapewniają dobry komfort podczas jazdy. Oczywiście możemy zapomnieć o jakimkolwiek trzymaniu bocznym, ale w tego typu pojeździe, to raczej rzecz drugoplanowa.

Gorzej jest w drugim rzędzie siedzeń. Jest tam wystarczająco przestrzeni, aby przewieźć w miarę wygodnie dwie dorosłe osoby, jednak pionowo ustawione tylne oparcie sprawia, że dłuższe podróżowanie może nie być już tak komfortowe.

Terenowy klasyk

Choć Isuzu D-Max jako auto jest niedoceniane, to ma zdecydowanie więcej walorów niż mogłoby się wydawać. Jego głównym przeznaczeniem jest ciężka praca i to w trudnych warunkach. Najlepszym tego dowodem są możliwości terenowe. W tym przypadku do dyspozycji są trzy tryby pracy: tylny napęd (2H), napęd na cztery koła (4H) oraz napęd na cztery koła z włączonym reduktorem (4L). Takie rozwiązanie od lat sprawdza się przy tego typu pojazdach.

D-Max z seryjnym wyposażeniem charakteryzuje się dość dobrymi parametrami terenowymi. Jego kąt natarcia wynosi 30 stopni, zejścia – 25 stopni, rampowy – 25 stopni, a kąt przechyłu bocznego aż 49 stopni. Do tego dochodzi prześwit – 235 mm oraz głębokość brodzenia na poziomie 500 mm.

Nowy silnik

Od 2017 roku pod maską poliftingowego D-Maxa pracuje nowy silnik. Jest to downsizingowana jednostka napędowa o objętości skokowej 1898 cm3, generująca 163 KM oraz 360 Nm maksymalnego momentu obrotowego, dostępnego w zakresie od 2000 do 2600 obr/min. Przy tych parametrach auto rozpędza się do 180 km/h. Jest przy tym dość oszczędne. W cyklu miejskim producent deklaruje 8,9 l/100 km, a w trasie 6,4 l/100 km. W rzeczywistości wartości zużycia paliwa są dość zbliżone. Podczas testów udało się uzyskać wartość poniżej 10 l/100 km w mieście oraz 7 l/100 km w trasie.

Z pewnością jest to ekonomiczniejsza jednostka napędowa w odniesieniu do wcześniejszej. Jednak przez zmniejszoną objętość skokową ma się wrażenie jakby dynamika auta była słabsza. Odczuwa się to zwłaszcza podczas wyprzedzania, kiedy wyraźnie brakuje mocy, aby manewr ten przebiegał szybko i sprawnie.

Warto też zaznaczyć, że w przypadku tego auta przez zjechaniem z utartych szlaków trzeba wyłączyć ESP. Nawet jak musimy przejechać przez większą błotnistą kałużę to lepiej upewnić się czy aby wyłączyliśmy kontrolę trakcji, która  bardzo szybko reaguje. To może sprawić, że nie przejedziemy przez teoretycznie łatwą przeszkodę.

Ceny

Oferta Isuzu D-Max rozpoczyna się od 107 564 zł. W tej cenie otrzymujemy auto z pojedynczą kabiną, z wyposażeniem podstawowym L. Kolejną opcją jest wydłużona kabina. Ta wersja auta jest dostępna w dwóch poziomach wyposażenia: L oraz LS+. Jej ceny rozpoczynają się odpowiednio od 114 944 zł oraz 123 554 zł. Najwięcej opcji jest w przypadku podwójnej kabiny. Klienci mogą wybierać pomiędzy takimi odmianami jak: L (od 119 864 zł), LS+ (130 319 zł), LSX (142 004 zł), L PRIME (127 244 zł, LS+ PRIME (137 699 zł) oraz (LSX PRIME (149 384 zł). Do wyboru są jeszcze dwie wersje specjalne: URBAN (od 161 684 zł) i testowana SHIRO (151 844 zł).

Podsumowanie

Isuzu D-Max to pick-up z krwi i kości. Z każdą kolejną modernizacją staje się coraz bardziej cywilizowany. Jednak w odniesieniu do konkurencji jest cały czas typowym autem do pracy w trudnych warunkach. To właśnie tam się najlepiej odnajduje. Zaskakuje przy tym stosunkowo niskim zużyciem paliwa. Jedynie propozycja od Nissana jest oszczędniejsza. Jednak jeżeli weźmiemy pod uwagę możliwości przewozowe, to może się okazać, że D-Max wyznacza trendy w tej klasie pojazdów. Jest to z pewnością samochód godny polecenia każdej osobie, która potrzebuje auta do ciężkiej pracy.

 

Podziękowania dla Village Circuit (www.facebook.com/swietytor/) za możliwość wykonania sesji zdjęciowej.

 

Wybrane dane techniczne ISUZU D-MAX SHIRO
Typ nadwozia Pick-up
Wymiary (dł./szer./wys.) 5295/1860/1855 mm
Rozstaw osi 3095 mm
Masa własna/maksymalna ładowność -/1000 kg
Objętość bagażnika/ładowność 1592 l
Silnik Wysokoprężny, turbodoładowany, R4
Norma emisji spalin Euro 6
Średnia emisja CO2 192 g/km
Objętość skokowa silnika 1898 cm3
Moc maksymalna 163 km przy 3600 obr/min
Maks. moment obrotowy 360 Nm w zakresie 2000-2600 obr/min
Rodzaj skrzyni biegów/liczba biegów Automatyczna, 6-biegowa
Napęd 4×4
Prędkość maksymalna 180 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h
Średnie zużycie paliwa 7,3 l/100 km
Cena wersji podstawowej 107 564 zł
Cena wersji testowej 151 844 zł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *