Grenadier jest prawdziwą terenówką, mimo że pomysł na jego stworzenie wydawał się jedynie kaprysem ekscentrycznego miliardera. Jego producent – firma Ineos Automotive – to zespół wykwalifikowanych specjalistów, którzy zdobywali doświadczenie, pracując dla takich marek jak Mercedes-Benz, Land Rover, BMW czy Jaguar.
Zacznijmy od krótkiej prezentacji firmy Ineos. To trzecia co do wielkości firma chemiczna na świecie. Zatrudnia 26 tys. osób w 36 odrębnych firmach i ma 194 zakłady produkcyjne w 29 krajach. Niedawno koncern Ineos wszedł na rynek energii – ropy oraz gazu łupkowego. Oprócz tego jest m.in. właścicielem jednej trzeciej zespołu Formuły 1 – Mercedes-AMG. Kto za tym wszystkim stoi? Niejaki Jim Ratcliffe, brytyjski miliarder, który wcześniej chciał odkupić prawa do produkcji modelu Defender. Kiedy to się nie powiodło, postanowił sam stworzyć podobne auto.
Wtedy założył firmę Ineos Automotive i kupił od firmy Daimler AG fabrykę w Hambach we Francji, w której wcześniej produkowano modele marki Smart. Projektem nowego auta zajęli się specjaliści od produkcji pojazdów z napędem 4×4, czyli austriacka firma Magna (wcześniej Magna-Steyr), która zaprojektowała i wprowadziła do produkcji Mercedesa G, BMW X3 oraz Jaguara I-Pace’a.
Terenowy styl
Kiedy patrzy się na ten samochód z zewnątrz, nasuwają się skojarzenia z innymi modelami z tego dość wąskiego segmentu. Możemy zauważyć pewne podobieństwo do Land Rovera Defendera poprzednich generacji czy starszych wersji Mercedesa Klasy G. Ale przecież wszystkie „rasowe” auta terenowe mają podobne cechy, tzn. sporo płaskich powierzchni, ostre kąty, pudełkowate kształty, elementy montażowe na wierzchu, np. zawiasy. Ot, taka klasyka tego gatunku. Jeśli ktoś szuka modnego SUV-a, kieruje swoje zainteresowania w stronę innych aut, które jednak często najlepiej sprawdzają się na… asfaltowych drogach. W tym przypadku najważniejsze są prostota i użyteczność – np. na drzwiach Grenadiera zamontowano specjalne szyny montażowe pozwalające na przymocowanie akcesoriów, tj. saperki, dodatkowych zbiorników paliwa itp.
Propozycja Ineosa to Ultra Utility Vehicle (UUV), a możliwość zastosowania przydatnych dodatków zdecydowanie poprawia użyteczność. W kabinie na suficie, niczym w samolocie, zamontowano duży panel z przełącznikami, przyciskami do zmiany trybów jazdy, blokady przedniego i tylnego mostu itp., odpowiadający też za sterowanie akcesoriami, które możemy podłączyć, np. podnośnikami, oświetleniem, kompresorami oraz innymi elementami. Wszystko to można dostosować do indywidualnych potrzeb. Inżynierowie z Ineosa twierdzą, że łączy on w sobie cechy surowego brytyjskiego ducha i designu z niemiecką myślą techniczną, co sprawia, że charakteryzuje się doskonałymi właściwościami terenowymi. Mogliśmy je sprawdzić, jeżdżąc tym samochodem po Pustyni Siedleckiej położonej na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej.
Ciekawe rozwiązania
To, że opisywany samochód różni się od innych nowoczesnych aut 4×4, widać też we wnętrzu. Wsiadając za kierownicę, zobaczymy bardzo duży płaski panel centralny niczym z myśliwca – z dużymi przyciskami, grafikami, świetnie wykończony. Mamy tu też kompas, „surowe” kratki nawiewów, dużą wajchę do zmiany trybów napędu, tradycyjny hamulec ręczny i… niepasujący do całości lewarek przekładni biegów, przeniesiony z BMW. W centralnym miejscu deski rozdzielczej znajduje się duży ekran dotykowy, na którym wyświetlane są informacje m.in. o pracy napędu, parametrach terenowych itp. Połączymy się też z Apple CarPlay i Android Auto.
Przed oczami kierowcy nie ma wyświetlacza. Jest tylko mały panel z kontrolkami, przekazującymi podstawowe informacje o pracy, stanie auta itp. To wymaga przyzwyczajenia, bo prędkościomierz znajduje się na ekranie centralnym. Jakość materiałów użytych do wykończenia wnętrza oraz ich spasowanie są bez zastrzeżeń. Wnętrze jest przestronne – zarówno z przodu, jak i z tyłu przestrzeni nie brakuje, a standardowa pojemność bagażnika to 1152 l z możliwością powiększenia do 2035 l.
Na trudne warunki
Grenadier został stworzony przede wszystkim do jazdy terenowej. Nic więc dziwnego, że właśnie w takich warunkach odnajduje się doskonale. Zbudowano go na podwoziu z ramą drabinową, belkami osiowymi i zawieszeniem na sprężynach śrubowych. Jak na surową terenówkę jazda jest całkiem komfortowa, choć oczywiście w szybciej pokonywanych zakrętach nadwozie się wychyla. Hydrauliczny układ kierowniczy Grenadiera zdecydowanie wymaga przyzwyczajenia. Średnica zawracania to ok. 13,5 m, co czasem może utrudnić manewrowanie.
Wyprodukowany przez BMW 3-litrowy silnik Diesla rozwija 249 KM i 550 Nm momentu obrotowego, bez problemu przyspiesza od 0 do 100 km/h w 9,9 s. W ofercie jest również bardziej dynamiczna jednostka benzynowa – 3.0 R6 (także z BMW) o mocy 286 KM i momencie obrotowym 450 Nm. Grenadier ma oczywiście przekładnię niskiego zakresu, wybieraną za pomocą drugiej dźwigni zmiany biegów, znajdującej się obok głównej. Przekładnia automatyczna ZF z 8 przełożeniami słynie z wytrzymałości, więc nic dziwnego, że inżynierowie pracujący nad Ineosem postawili na sprawdzone połączenie, znane z wielu modeli BMW. Oprócz tego można również zamówić konfigurację z pełnym zestawem blokowanych mechanizmów różnicowych, sterowanych za pomocą panelu przełączników i przycisków umieszczonych na suficie.
Na koniec o cenach. Za podstawową wersję tego auta trzeba zapłacić ok. 100 tys. euro, czyli jakieś 450 tys. zł. Pod tym względem jest porównywalny z konkurentami: Land Rover Defender kosztuje od 454 tys. zł, a Ford Bronco od 419 tys. zł. Chcąc jednak doposażyć pojazd w akcesoria, takie jak szyny montażowe na drzwiach, podwyższony wlot powietrza czy okna dachowe (tzw. Safari Windows), bez problemu przekroczymy 500 tys. zł. Dużo? Być może, ale jeżeli jesteśmy miłośnikami off-roadu, to kupując Ineosa Grenadiera, mamy pewność, że będziemy mogli korzystać z walorów prawdziwego auta terenowego, w dodatku wyjątkowo oryginalnego. A takich pojazdów jest już coraz mniej na rynku.
Tomasz Szmandra