Ciemna strona elektromobilności

Elektromobilność stała się obecnie jednym z piorytetów w Polsce. Efektem tego jest ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Niestety dla niektórych firm może ona zwiastować wyrok śmierci.

Dąrzenie do ograniczenia emisji substancji szkodliwych jest kluczowe dla poprawy jakości powietrza. Celem do osiągnięcia tego ma być wymiana pojazdów na „elektryki”. Elektromobliność ma jednak swoją ciemną stronę. Okazuje się, że firmy sprzątające miasta mogą stracić kontrakty. Wszystko przez rygorystyczne przepisy dotyczące ustawy o elektromobliności i paliwach alternatywnych.

W „Rzeczpospolitej” czytamy, że samorządy i przedsiębiorcy biją na alarm. Od 2020 roku mogą znacząco wzrosnąć ceny za wywóz śmieci, a w wielu średnich i dużych miastach może być po prostu brudno. Jest to efekt rygorystycznych przepisów ustawy o elektromobliności i paliwach alternatywnych.

Z zapisów w ustawie wynika, że za kilkanaście miesięcy firmy zajmujące się utrzymaniem czystości i zbieraniem śmieci będą musiały mieć w swoim taborze 10-procent pojazdów elektrycznych. Jak wyjaśnia „Rzeczpospolita” – w przeciwnym razie stracą kontrakty.

Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich do spraw legislacji, powiedział gazecie, że: „to nieuzasadnione i nieracjonalne”. – Takich elektrycznych pojazdów nie ma. Firmy, które je produkują, dopiero testują prototypy. Pierwsze mają się pojawić w 2020 roku – dodał.

Wprowadzona w lutym ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych ma szczytne założenia. Jednak zapisy w niej mogą spowodować duże komplikacje. Przedstawiona sytuacja jest praktycznie patowa. Co zrobić gdy nie można zakupić pojazdów, bo nie ma ich jeszcze w ofercie, a bez nich nie straci się kontrakty?