Kwestie ochrony środowiska, również w Polsce, nabierają coraz większego znaczenia. Dbałość o naturę zaczyna być modna w Polsce, również, a może przede wszystkim w biznesowej sferze życia. Dotoczy to także motoryzacji i architektury. Sektory te, a zwłaszcza rozwiązania technologiczne w nich wykorzystywane, analizowane są pod kątem energooszczędności, ekologicznych surowców i zrównoważonej polityki zasobami.
Niezależnie od tego, co nazywamy „zieloną filozofią”, czy to tworzenie zrównoważonego modelu biznesowego, rozwoju czystego transportu, czy racjonalnej gospodarki odpadami i wpływem na środowisko – jest to trend, który zbliża się również od dawna do Polski. Wiele firm ustaliło już nawet własne cele wewnętrzne, ale powstały także niezależne standardy w celu weryfikacji, w jaki sposób przedsiębiorstwa osiągają swoje cele w zakresie właśnie zrównoważonego rozwoju. Niezależne standardy oferują jednolity sposób miary postępu i odgrywają ważną rolę, pomagając świadomym ekologicznie konsumentom decydować, gdzie i jak inwestować.
To, że transport wpływa na codzienne życie ludzi wiemy od dawna. Interesujący jest natomiast fakt, jak szybko rozwiązania zastosowane w nowoczesnej ekologicznej motoryzacji (np. odzyskiwanie energii) odnajdują się w innych dziedzinach, np. w architekturze. Czynniki te przenikają się, uzupełniają, tworząc zalążki nowego miejskiego ekosystemu. Nic dziwnego, że aktualnie projektowane budynki (szczególnie biurowce i obiekty użytku publicznego) dążą do bycia przyjaznym ludziom, co przekłada się na jakość środowiska panującego we wnętrzu. W końcu w budynkach spędzamy około 90% swojego życia.
Zdrowe budynki
Poziom „przyjazności” budynków mierzony jest poprzez różne normy. Te najbardziej prestiżowe to certyfikaty:
▪ amerykański LEED (Leadership in Energy and Environmental Design)
▪ brytyjski BREEAM (BRE Environmental Assessment Metod
▪ niemiecki DGNB (Deutsche Gesellschaft für Nachhaltiges Bauen).
Amerykański LEED jest jednym z najbardziej popularnych w Polsce. To program certyfikacji, który porządkuje budynki komercyjne w oparciu o ich efektywność energetyczną. Standard został opracowany przez USGBC (amerykańską Radę Budownictwa Ekologicznego). Certyfikacji można poddać zarówno istniejące budynki, nowo budowane jak również pojedyncze powierzchnie najmu. W trakcie procesu certyfikacji brane są pod uwagę różne czynniki, między innymi: lokalizacja i rodzaj terenu, zużycie energii, wydajność wody, redukcją emisji CO2, jakością wnętrz w pomieszczeniach, rodzaj zastosowanych materiałów, innowacyjność i zarządzanie zasobami naturalnymi. Każdy z tych elementów podzielony jest kategorie punktowe, a za sumę ocen projekt otrzymuje certyfikat LEED na jednym z czterech poziomów: Certified, Silver, Gold i Platinum.
Niskoemisyjna motoryzacja a zielony budynek
Wydawałoby się zatem, że budowa infrastruktury stacji ładowania powinna pozytywnie wpływać na wynik certyfikacji. Pierwsze wersje standardów traktowały jednak ładowarki samochodów elektrycznych jak kolejne odbiorniki energii elektrycznej – tak cennej w procesie certyfikacji. Przy nieumiejętnym podejściu można było uznać, że stanowią obciążenie dla wskaźnika EUI (intensywność zużycia energii, obliczana jako liczba zużytych kWh na metr kwadratowy, dzielona na rok), a dodanie stacji zwiększy całościowe zużycie energii elektryczne, co iluzorycznie może doprowadzić do obniżenia certyfikacji.
Dopiero czwarta wersja LEED jasno określa wpływ stacji ładowania samochodów elektrycznych zainstalowanych w budynkach na poziom certyfikacji. Za udostępnienie miejsc parkingowych z ładowaniem przyznawane są dodatkowe punkty, co już powinno zachęcać projektantów i najemców do „inwestowania” w pracowników poruszających się samochodami elektrycznymi lub hybrydami z wtyczką. Jednym z kluczowych czynników napędzającym popyt na pojazdy elektryczne jest przecież możliwość ich ładowania w miejscu pracy. Nawet w Polsce obiekty, w których zainstalowano urządzenia do ładowania aut elektrycznych, odnotowują wielokrotnie większe zainteresowanie użytkowników, niż te ich pozbawione.
Inną próbą zrównoważenia ocen czynnika intensywności zużycia energii względem popularyzacji transportu elektrycznego jest zastąpienie punktacji za „wydajność transportu” na „alternatywną szybkość transportu”. W najnowszej wspominanej już 4 wersji LEED „O + M” czynnik ten opiera się między innymi na procentowej redukcji „konwencjonalnych” (spalinowych) dojazdów do pracy i liczbie osób w samochodzie. Całościowy wynik mierzony jest emisją CO2 przypadającego na pasażera danego pojazdu. Trzeba dodać, że emisja CO2 w przypadku każdego auta elektrycznego wynosi 0, a w przypadku aut hybrydowych z wtyczką jest 2-3 krotnie niższa, niż w przypadku spalinowych odpowiedników.
Stacje ładowania w budynkach komercyjnych, to nie tylko dodatkowe puntu do programów certyfikacji budynków. To również przewaga konkurencyjna. Coraz więcej przedsiębiorstw działających w Polsce decyduje się na wykorzystanie aut elektrycznych jako pojazdów flotowych. Wśród nich są między innymi operatorzy pocztowi i firmy kurierskie, firmy telekomunikacyjne czy placówki dyplomatyczne. Współdzielona infrastruktura ładowania samochodów elektrycznych staje się niezbędna do codziennego funkcjonowania firm i sprawnego działania elektrycznego transportu. Z drugiej strony, w Polsce jak nigdzie indzie na świecie floty firmowe stają się motorem rozwoju elektromobilności. To właśnie w firmach kierowcy mogą na własnej skórze dotknąć samochodów elektrycznych i osobiście zweryfikować fakty i mity związane z ich codzienną eksploatacją – w szczególności w zakresie dostępności punktów ładowania oraz wystarczalności zasięgu w kontekście codziennej eksploatacji „elektryków”.
Flota aut elektrycznych to także bardzo mobilny bank energii. Dzięki technologii V2G (vehicle – to – grid) możliwe staje się oddanie do sieci prądu zmagazynowanego w samochodowych bateriach. Zwykle wykorzystuje się to do bilansowania mocy lub wręcz świadczenia dla operatorów sieci elektroenergetycznej usług systemowych, takich jak regulacja częstotliwości. Flota samochodów elektrycznych podłączonych do ładowarek działa jak wielki zdecentralizowany magazyn energii, o rząd wielkości tańszy od dużych przemysłowych magazynów, a zdolny do przyjęcia lub oddawania energii w ciągu sekund. Należy się spodziewać, że takie rozwiązania również wpłyną ma dodatkowe punkty w kolejnych wersjach certyfikacji.
Co istotne, przyłączenie ładowarek samochodów elektrycznych do systemów energetycznych budynków może w szybkim tempie zwiększyć sieć ogólnodostępnych punktów ładowania w Polsce, nadając nowego impetu programowi elektromobilności. Jedną z kluczowych barier rozwoju infrastruktury ładowania w miejscach, gdzie jest na nią największe zapotrzebowanie – czyli na trasach przejazdu pomiędzy dzielnicami mieszkalnymi a ośrodkami koncentracji budynków biurowych – są ograniczenia techniczne sieci elektroenergetycznej. Operator sieci ma prawo odmówić przyłączenia nowej, wolnostojącej ładowarki w lokalizacjach, w których mogłoby to zagrozić stabilności sieci. W przypadku przyłączenia ładowarek do budynków komercyjnych, nie ma potrzeby występowania o dodatkową moc przyłączeniową, o ile budynki dysponują odpowiednią rezerwą.
Aktywny udział biurowców w rozwoju rynku elektromobilności niesie korzyści dla wszystkich uczestników rynku. Przedsiębiorcy zainteresowani rozwojem ekologicznego transportu zyskują dostęp do łatwego ładowania flot przy budynkach biurowych. Stacje ładowania pojawiają się w lokalizacjach optymalnych z punktu widzenia popytu na usługę – bez kosztów i formalności związanych z wnioskiem o moc przyłączeniową. Właściciele i zarządcy budynków korzystają z wzrostu atrakcyjności budynków dla najemców, a w ślad za nim – wzrostu wartości nieruchomości. W miarę wzrostu liczby samochodów elektrycznych na polskich drogach, pojawi się też możliwość podziału przychodów z komercyjnego wykorzystania ładowarek na budynkach biurowych – czy to ze świadczenia usług dla operatorów sieci elektroenergetycznej, czy wprost, z ładowania samochodów gości.
Michał Baranowski, Bartosz Kwiatkowski