Progi zwalniające – szkodzą czy pomagają?

Progi zwalniające to wróg większości kierowców. Często wykonywane są niezgodnie z przepisami, a z każdym miesiącem ich przybywa. Obecnie jesteśmy liderem pod względem ich liczby w porównaniu do innych krajów UE.

Dla większości kierowców progi zwalniające są niepotrzebnym wynalazkiem. Według nich powodują więcej strat niż korzyści. Jak podaje Gazeta Wyborcza, są też powodem zanieczyszczenia powietrza.

W artykule poświęconemu tej tematyce można przeczytać: „Z pomiarów Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie wynika, że w powietrzu, którym oddychają mieszkańcy, jest dwa i pół razy więcej pyłów pochodzących ze ścierających się klocków hamulcowych i opon niż ze spalin”.

W krajach zachodnich odchodzi się od stosowania tak zwanych „śpiących policjantów”. Zastępuje się je zwężeniami na jezdni albo tzw. szykanami. Takie rozwiązania również wymuszają na kierowcach zredukowanie prędkości.

Jak zaznacza autor artykułu: „W Polsce świadomość, że przyspieszanie z 5-10 km na godz. co 30 metrów potrafi nawet trzykrotnie zwiększyć zużycie paliwa, a więc i ilość spalin jest nikła”.

W podsumowaniu tekstu natomiast możemy wyczytać: „Zarządy dróg stawiają progi na każdą sugestię mieszkańców chcących utemperować kierowców. Stąd tak wiele progów rażąco niezgodnych z normami – zbyt wysokich i łamiących zasadę, że mają być oddalone o 15 m od budynków mieszkalnych”.

Źródło: PAP/Gazeta Wyborcza