Floty w Europie są coraz bardziej zainteresowane przeprowadzaniem testów emisji szkodliwych substancji w rzeczywistych, a nie laboratoryjnych warunkach – twierdzą specjaliści Chevin.
Chevin Fleet Solutions to firma o zasięgu globalnym i dobrze orientuje się w nastrojach panujących wśród menadżerów flot. Specjaliści przedsiębiorstwa przytaczają opinie flotowców na temat skandalu emisyjnego.
– Floty były świadome tego, że niektóre oficjalne dane dot. emisji miały niewiele wspólnego z rzeczywistością. Skandal wzmógł zainteresowanie dokładnością badań – mówi dyrektor zarządzający w Chevin Ashley Sowerby.
Sowerby dodaje, że wśród menadżerów flot od pewnego czasu rośnie irytacja działania producentów samochodów, a także rządy, które przymykały oko na nieprecyzyjność testów emisyjnych. – Firmy bardzo ciężko pracowały, często w oparciu o rządowe przepisy, aby ograniczyć emisję dwutlenku węgla i zużycie paliwa we flotach. Jednakże robiły to wiedząc, że oficjalne dane są obarczone błędem, co często czyniło próby obliczania emisji dla flot bezwartościowymi – mówi Sowerby.
W związku z tym floty zaczęły szukać innych rozwiązań. Coraz więcej firm decyduje się na korzystanie z systemów telematycznych, które obliczają emisję dwutlenku węgla na bazie zużycia paliwa samochodów. Sowerby uważa takie działania za „odważne”, bowiem dla przedsiębiorców dużo łatwiejszą metodą (i często tańszą, przez wzgląd na podatki czy opłaty za ubezpieczenie związane z emisją szkodliwych substancji w niektórych krajach) jest obliczanie emisji na bazie danych oficjalnych.
Źródło: Chevin/fot. pixabay