Japończycy słyną z tuningowania pojazdów. Ich fantazja dosłownie nie zna granic. Toyota Motor Poland we współpracy z firmą Carlex Design, postanowiła zająć się ich popularnym pick-upem. Dzięki temu powstała wyjątkowa odmiana Hiluxa o nazwie Hilly, która pod wieloma względami jest lepsza od oryginału.
Maciej Gis
Pixck-up’y to segment, który cały czas ma się całkiem dobrze. Jednak dla klientów klasyczne odmiany zaczynają być zbyt mało atrakcyjne. Producenci co jakiś czas wypuszczają na rynek specjalne odmiany swoich samochodów. Tym razem Toyota zadbała o swoich klientów i stworzyła limitowaną odmianę (jedynie 500 sztuk) Hiluxa, któremu dała na imię „Hilly”. Czy jest lepsza od pierwowzoru? Przeczytajcie, a się przekonacie.
Wygląd zewnętrzny
Przerobiony Hilux prezentuje się o wiele lepiej niż wersja seryjna. Wszystko za sprawą 13-elementowego pakietu stylistycznego. Zmiany widać już na pierwszy rzut oka. Wymienione zostały zderzaki, dodano ramki tylnych lamp, nakładkę wlewu paliwa, osłony przeciwbłotne oraz nakładki na maskę, poszerzenia błotników i tylny spojler.
To jednak nie koniec. Hilliego wyposażono w nowe 18-calowe alufelgi, a na nie założono opony tylu All Terain. Poza tym zawieszenie zostało podniesione o około 30 mm, dodano osłonę pod silnik, jak też zamontowano listwę LEDową nad przednią szybą. Dzięki temu przerobiony Hilux działa wręcz jak magnes na spojrzenia przechodniów czy innych kierowców.
Luksusowe wnętrze
Wraz ze zmianami zewnętrznymi zmodernizowano wnętrze. W pierwszej kolejności rzucają się w oczy boczki drzwi oraz siedzenia obszyte skórą nappa wysokiej jakości z wygrawerowanymi napisami „Hilly” i „Toyota Motor Poland” oraz logo. Do tego zastosowano sportową kierownicę o zmienionym kształcie, która swoją grubością zawstydza większość pojazdów oferowanych na rynku. Poza tym nie zabrakło dedykowanych dywaników welurowych, czy tabliczki znamionowej z numerem pojazdu. To ważny dodatek, ponieważ identyfikuje jeden z 500 takich pojazdów.
Wprowadzone przeróbki znacząco podnoszą atrakcyjność Hiluxa. Wnętrze po wprowadzonych zmianach jest o wiele bardziej prestiżowe. Dzięki temu Hilly nie jest tylko i wyłącznie zabawką w teren albo autem na pokaz. W tej odmianie jest pełnoprawnym autem wyprawowym, ze wszystkimi udogodnieniami oferowanymi w najwyższej opcji wyposażenia, ale z wykorzystaniem lepszych materiałów wykończeniowych.
Klasyk z doznaniami akustycznymi
Niestety Hilly pod niektórymi względami nieco rozczarowuje. Pod maską tej odmiany pracuje standardowy diesel D-4D o mocy 150 KM. Przez to nie jest to demon prędkości. Mimo to radzi sobie z ciężkim nadwoziem. Jedynym „pocieszeniem” jest zastosowany w tej wersji emiter dźwięku, który generuje dźwięk rodem z V8-ki. Jest to oczywiście lekkie oszustwo, ale może niektórym przypaść do gustu. Szkoda tylko, że z przodu słychać diesla, a z tyłu bezkompromisową benzynę. Na szczęście intensywność sztucznego dźwięku można regulować za pośrednictwem aplikacji mobilnej. Możemy więc dopasować głośność naszej „wanna be” V8-ki do chwilowych potrzeb.
Wracając jednak do jednostki napędowej, która jak wspomniałem generuje 150-koni mechanicznych oraz 400 Nm maksymalnego momentu obrotowego, dostępnego w zakresie 1600–2000 obr/min. W wersji testowej silnik był połączony z 6-biegową automatyczną skrzynią biegów. Przy takim zestawie prędkość maksymalna wynosi 170 km/h (przy założonych oponach typu A/T prędkość maksymalna wynosi 160 km/h), a przyspieszenie do 100 km/h to 13,3 sekundy. Można więc powiedzieć, że nie są to złe wyniki, ale też nie powalające patrząc na konkurencję.
Trzeba też dodać, że jak na przerobionego pick-up’a, Hilly jest stosunkowo ekonomiczny. W warunkach mieszanych (w tym jazda w terenie) średnie zużycie paliwa z testu wynosiło 12,6 l/100 km. W mieście natomiast wyniki oscylowały w granicach 13–13,5 l/100 km. Co ważne, w aucie zastosowana jest dość „długa” skrzynia biegów. Dzięki temu prędkość obrotowa silnika przy 140 km/h to jedyne 2200 obr/min. Przy tych prędkościach średnie zużycie paliwa wynosi 9,5–10,5 l/100 km, co z pewnością stawia go w dobrym świetle pod względem auta na trasy.
Dzielny w terenie
Zastosowane przeróbki w odmianie Hilly sprawiły, że jego dzielność terenowa znacząco się poprawiła. Dzięki podwyższonemu zawieszeniu o 30 mm zwiększyły się zarówno kąty natarcia, rampowy i zejścia. Większa jest też głębokość brodzenia, ale najistotniejszym elementem w jeździe poza drogowej jest ogumienie. Co prawda opony A/T są określane jako 50 proc. w teren i 50 proc. na asfalt, ale i tak zdecydowanie polepszają możliwości pokonywania przeszkód terenowych.
Aby sprawdzić możliwości tego pojazdu, wybrałem się na żwirownię pod Warszawą. Były tam zarówno podjazdy, zjazdy oraz przeprawy błotno-wodne. Hilly był praktycznie nie do zatrzymania. Co więcej, to on stanowił ratunek dla innych pojazdów. Do pełni szczęścia brakuje Hilliemu górnego chwytu powietrza, wyciągarki oraz nieco większej mocy (tym samym momentu obrotowego). Wtedy można by powiedzieć, że jest to auto kompletne, które zapewnia dobre właściwości terenowe oraz stosunkowo wysoki komfort podróżowania na zwykłej drodze.
Wspominając o właściwościach terenowych tego pojazdu należy też powiedzieć parę słów o jego napędzie. Jest to klasyczne rozwiązanie, które Toyota stosuje od lat. Do dyspozycji jest stały napęd na tylną oś z możliwością dołączenia napędu przednich kół oraz włączenia reduktora. Poza tym jest jeszcze możliwość załączenia blokady tylnego mechanizmu różnicowego.
Na asfalt też się nada
W przypadku jazdy po asfalcie warto wspomnieć, że mimo przeróbek auto całkiem dobrze się prowadzi. Zauważalna jest tendencja do wychylania nadwozia podczas jazdy w zakręcie. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że zastosowania stosunkowo miękkich sprężyn. Można też zauważyć lekką podsterowność. Jednak przy odpowiedniej pracy pedałem przyspieszania oraz kierownicą można to łatwo kontrolować albo z podsterowności przejść w nadsterowność. W przypadku tej odmiany wystarczy mokra droga, aby układ ESP miał co robić.
Nieco lepiej jest przy załadowanym ładunku na pace. Wtedy tył auta jest dociążony, dzięki czemu lepiej trzyma się drogi. Wymiary przestrzeni ładunkowej wynoszą 1555x1540x480 mm, a udźwig to ponad tona.
Cena
Niestety przeróbki pojazdów terenowych nie są tanie. Jak weźmiemy pod uwagę fakt, że Hilly jest odmianą limitowaną, to tym bardziej można spodziewać się wysokiej ceny. Podstawowy Hilux otwiera cennik kwotą 111 500 zł w wersji wyposażenia DL (napęd 4×2). Posiada on takie elementy jak: klimatyzacja manualna, audio z wyświetlaczem i odtwarzaczem CD oraz 4 głośnikami, system wspomagający pokonywanie podjazdów (HAC), systemy wspomagające działanie układu kierowniczego, hamulcowego i zawieszenia (ABS, EBD, BA, VSC, TRC, EPS), światła do jazdy dziennej oraz system opóźnionego wyłączenia świateł po zgaszeniu silnika (Follow me home). Wyższa opcja – DLX – to wydatek 126 600 zł (napęd 4×4). Jest ona dodatkowo wyposażona w: centralny zamek sterowany zdalnie, elektrycznie regulowane szyby przednie i tylne (podwójna kabina), elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne oraz blokadę tylnego mechanizmu różnicowego (tylko z napędem 4×4). Poza tym są jeszcze wersje SR od 146 600 zł oraz najbogatsza SR5 kosztująca od 158 100 zł.
Do tego dochodzi pakiet od Carlex Design. Na oficjalnej stronie tunera opisany pakiet jest wyceniony od nieco ponad 16 do prawie 21 tys. euro. Jego cena zależy od wyboru niektórych dodatkowych elementów. W przypadku auta testowego ostateczna cena lokuje się zdecydowanie bliżej 21 tys. euro.
Podsumowując
Toyota Hilux w odmianie Hilly to samochód o wiele bardziej „męski” w odniesieniu do klasyka. Niestety pakiet przeróbek jest na tyle drogi, że można mieć wątpliwości, czy jest to dobry kierunek. Za te pieniądze można kupić już pick-up’y z silnikami V6 pod maską.
Nie mniej jednak Toyota Motor Poland zrobiła fajny projekt, a to się ceni. Nie ma zbyt wielu producentów, a tym bardziej przedstawicieli danego kraju, którzy robią takie rzeczy i to z takim efektem. Z pewnością szczęśliwcami będą Ci, którzy posiadać będą jedno z pięciuset aut stworzonych przez Toyota Motor Poland i Carlex Design.