Sukces polskich zawodników w Rajdzie Dakar!

Na ostatnim etapie debiutant Eryk Goczał i jego pilot Oriol Mena odrobili 3,5 min straty i wygrali Rajd Dakar w klasie SSV T4! Co więcej, ojciec 18-letniego triumfatora – Marek Goczał oraz Maciej Marton zajęli trzecie, a jego wujek Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk siódme miejsce w rajdzie. Oprócz sukcesu załóg Energylandia Rally Team tegoroczna edycja najtrudniejszego samochodowo-motocyklowego maratonu świata przyniosła zwycięstwo również polskiemu pilotowi Darkowi Rodewaldowi w kategorii ciężarówek.

Jak łatwo się domyślić, 18-letni Polak pasję do motorsportu wyniósł z domu. Jego ojciec i wujek od dawna ścigali się w rajdach off-roadowych, w tym w słynnym Dakarze, ale zgodnie z regulaminem Eryk musiał poczekać na pierwszy start do osiągnięcia pełnoletności. Swój debiut w legendarnym rajdzie Goczał Junior rozpoczął od mocnego uderzenia – już drugiego dnia został najmłodszym etapowym zwycięzcą w historii tej imprezy, bijąc rekord Setha Quintero. Eryk nie spoczął jednak na laurach i już podczas 4 etapu znalazł się w gronie pretendentów do wygranej w klasie SSV T4, obok swojego ojca Marka i Rodrigo Luppi de Oliveiry, który był wzorem konsekwencji w pierwszej połowie rywalizacji, zanim stracił ponad 40 minut i stracił szanse na dobre miejsce. Jednak mniejsze lub większe problemy na tegorocznej arcytrudnej trasie mieli także inni zawodnicy, w tym doświadczony Litwin Rokas Baciuška, a także Marek i Eryk. Na czoło wyszedł więc Baciuška i bronił niewielkiej przewagi aż do przedostatniego dnia rajdu. Niewielka, 3,5-minutowa różnica między Litwinem, a Erykiem Goczałem, oznaczała, że kwestia zwycięstwa nie jest rozstrzygnięta, ale ostatni etap zwykle nie przynosi wielkich zmian w klasyfikacji. Tym razem było inaczej. Baciuška stracił około 20 minut z powodu problemów z samochodem, a Eryk Goczał pojechał koncertowo i wywalczył swoje pierwsze zwycięstwo w debiutanckim starcie w Dakarze. Dla rodziny Goczałów był to historyczny wynik, bo Marek pilotowany przez Macieja Martona obronił trzecie miejsce i również stanął na podium. Drugą lokatę zajęli Rokas Baciuska i Oriol Vidal, a na siódmym miejscu sklasyfikowano kolejną załogę Energylandia Rally TeamMichała Goczała i Szymona Gospodarczyka.

Polscy kibice mogą mieć powody do zadowolenia spoglądając także na wynik rywalizacji ciężarówek. W kategorii „superciężkiej” trzecie w historii zwycięstwo odniosło Iveco. Tym razem za kierownicą auta tej marki siedział Holender Janus van Kasteren, ale załogę stanowili także polski mechanik Darek Rodewald i inny Holender Marcel Snijders. Warto jednak odnotować, że do 10 etapu na pozycji lidera utrzymywała się czeska Tatra, jednak jej kierowca, Aleš Loprais, postanowił się wycofać z rajdu po niezawinionym przez siebie wypadku, w którym zginął włoski kibic.

W klasyfikacji samochodów po raz drugi z rzędu w Dakarze triumfowali Nasser Al-Attiyah i Mathieu Baumel. Załoga Toyoty GR DKR Hilux T1+ prowadziła od drugiego etapu i konsekwentnie powiększała przewagę nad rywalami. Katarczyk wygrał Rajd Dakar po raz piąty w karierze, a Baumel triumfował po raz czwarty.

To niesamowite uczucie. Chciałbym podziękować tak wielu osobom, zaczynając od każdego członka naszego zespołu. Te dwa tygodnie były bardzo wymagające, ale obroniliśmy pierwszą lokatę. Jestem pod wrażeniem GR DKR Hiluxa T1+. To coś wspaniałego, że razem z zespołem Toyotą Gazzo Racing wygraliśmy ten rajd już trzykrotnie” – powiedział Nasser Al-Attiyah.

Sébastien Loeb pilotowany przez Fabiana Lurquina (Bahrain Raid Xtreme) jako jedyny rzucił się w pogoń za Nasserem Al-Attiyahem przez pustynię Empty Quarter aż do mety w Dammam, W drugiej części rajdu wygrywał jeden etap po drugim, notując serię sześciu zwycięstw i poprawiając dotychczasowy rekord Ari Vatanena z 1989 (5 wygranych etapów). Jednak Al-Attiyah nie dał się wciągnąć w tę walkę i spokojnie dojechał do mety na pozycji lidera. Na trzecim miejscu ukończył rajd debiutant Lucas Moraes, który korzystał z Toyoty GR DKR Hilux T1+ wystawionej przez prywatny zespół. Jego pilotem był doświadczony Timo Gottschalk, wcześniej partner m.in. Kuby Przygońskiego. Skoro jesteśmy przy reprezentancie Orlen Teamu, to tym razem nie wszystko poszło po jego myśli. Polak z nowym pilotem Armandem Monleonem regularnie plasował się w czołowej dziesiątce na poszczególnych etapach, ale prawie pięciogodzinna strata z początku rajdu, spowodowana przebitymi oponami i problemami technicznymi, pozwoliła Mini polsko-hiszpańskiej załogi na zajęcie dopiero 18 miejsca.

Jednak ciężkie warunki na trasie tegorocznego rajdu zniweczyły nadzieje na zwycięstwo wielu innych rywali. Załogi Hunterów przygotowywanych przez firmę Prodrive zostały wyeliminowane przez serię przebitych opon już na drugim etapie, a słynni kierowcy bardzo szybkich zelektryfikowanych rajdówek Audi RS Q e-tron: Stéphane Peterhansel i Carlos Sainz byli zmuszeni porzucić marzenia o zwycięstwie u podnóża jednej z wydm podczas szóstego etapu.

Scenariusz rywalizacji motocyklistów był jeszcze bardziej szalony. Początkowo długo prowadził Amerykanin Skyler Howes na Husqvarnie, ale ostatecznie dotarł do mety jako trzeci. Tymczasem ostatniego dnia rajdu na prowadzenie wyszedł Argentyńczyk Kevin Benavides (KTM), który wyprzedził Australijczyka Toby’ego Price’a (KTM) i wygrywał z najmniejszą w historii Dakaru przewagą – 43 sekund!

Ostatecznie do mety 45. edycji Rajdu Dakar dotarło 235 z 355 startujących pojazdów. Było to: 80 motocykli (ze 121), 10 quadów (z 18), 46 samochodów T1 i T2 (z 67), 38 lekkich prototypów (z 47), 39 SSV (z 45) i wszystkie 20 ciężarówek, a także 80 z 88 załóg Dakar Classic – zawodów na regularność dla historycznych pojazdów.

Tomasz Szmandra

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *