Jak logistycy przewidują kryzysy?

Gdyby, jak większość giełdowych rekinów, logistycy grali na spadki, byliby milionerami. To nie żart. Przedstawiciele branży logistycznej dysponują większą, a przede wszystkim pewniejszą, wiedzą na temat cykli gospodarczych niż wielu utytułowanych analityków. Dlaczego tak się dzieje? Czy udało się przewidzieć perturbacje spowodowane przez pandemię?

Zapytaliśmy o to Piotra Sukiennika, prezesa i współwłaściciela VIVE Logistics; managera, który prawie od 30 lat obecny jest w branży, a wcześniej kierował m. in. polskim oddziałem jednej z największych korporacji logistycznych.

– Kiedy zbliża się kryzys, jesteśmy w stanie przewidzieć jego zasięg i wielkość – potwierdza Piotr Sukiennik. – W praktyce logistyka jest sercem w krwiobiegu organizacyjnym każdej firmy. Jeśli nie działa prawidłowo, firma nie jest w stanie sprzedawać i dostarczać swoich produktów w określonym czasie. Jako pierwsi czujemy temperaturę zmian występujących na rynku, gdy tylko się pojawią. Są to zmiany, które mogą stać się odczuwalne po kwartale, półroczu, czy też po roku. A nasz rolą jest się na to przygotować. Nie mówię tu o intuicji, ale o racjonalnym interpretowaniu przesłanek, analizie faktów i minionych wydarzeń. O tym, że nadciąga kryzys 2007 lub 2012 roku wiedziałem wiele miesięcy wcześniej.

Jakie były symptomy nadciągającej bessy?
Pierwszy z nich to ograniczenia sprzedaży planowane przez klientów. W centrach dystrybucji zmniejsza się stan zapasów, przy czym warto pamiętać, że wiele towarów przywozi się z odległych części świata i trzeba je zamawiać z dużym wyprzedzeniem. Logistycy widząc spadek zapasów, wiedzą, że planowana produkcja będzie mniejsza. Na kilka miesięcy przed wybuchem kryzysu niektóre firmy obawiając się o swoją kondycję finansową ograniczają rezerwację miejsc magazynowych przeznaczonych dla gotowych produktów. W normalnej sytuacji klienci dokonują rezerwacji na okres roku lub dłuższy. Szybko następujące zmiany oznaczają problemy dla operatorów logistycznych, którzy ze znacznym wyprzedzeniem muszą zapewnić określoną powierzchnię w magazynach, liczbę samochodów i zaangażować kompetentnych pracowników. Tymczasem w kryzysie konieczne są cięcia…
inaczej wygląda to w przypadku nadciągającej hossy. Wszystko dzieje się szybciej. Zdecydowanie łatwiej znaleźć wówczas pracowników. Jest to również czas, w którym można negocjować lepsze warunki z klientami.

A jak logistycy zareagowali na atak koronawirusa?
– Przed nadciągającym kryzysem, ale też sytuacjami nieprzewidywalnymi, jak pandemia, przygotowujemy się tworząc bufor bezpieczeństwa – stwierdza Piotr Sukiennik. – Co nie zmienia faktu, że covid zaskoczył wszystkich. Co gorsza – informacje mające ogromny wpływ na prowadzenie biznesu pojawiają się z dnia na dzień. Nikt nie wie, co będzie się działo w przyszłym tygodniu. Po raz pierwszy w mojej karierze muszę planować nie wiedząc, co przyniesie kolejny miesiąc. Na szczęście nasi klienci nie zakładają długofalowych czarnych scenariuszy. Przyjęcie takiego założenia dla wielu z nich oznaczało by upadek. Już w marcu nauczyliśmy się reagować na zmiany związane z lockdown’em. I nieźle sobie radzimy. Martwi mnie jedno – wielka niewiadoma związana z tym, na jak długo pracownicy zostaną w domach z powodu kwarantanny lub opieki nad dziećmi. Krótko mówiąc – kryzysy, z którymi mieliśmy do czynienia w 2004, 2007 i 2012 roku, w porównaniu z pandemią, były znacznie bardziej przewidywalne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *